sobota, 27 lutego 2016

Eight

...Chwyciłam deskorolkę i otworzyłam bramę. Kiedy znajdowałam się już poza nią zamknęłam ją, a kluczę schowałam do kieszeni kurtki. Wyciągnęłam słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Odblokowałam telefon i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę, wypadło na Fall Out Boy- Centuries.
Miałam jeszcze 16 minut, na spokojnie zdążę...

Kurwa, kurwa, kurwa, nie zdążę. Zostały mi dwie minuty, a z kilometr do pokonania, na dodatek przede mną rozciąga się ogromny korek. Czemu myślałam, że jechanie główną drogą będzie dobrym pomysłem? Przecież tutaj zawsze się coś zdarzy. Nie mając wyboru, wzięłam deskorolkę i jechałam na szagę. Nie przejmowałam się już tymi wszystkimi ludźmi i samochodami, które na mnie trąbiły. Musiałam dotrzeć przynajmniej ten jeden raz na czas. Kiedy ominęło mnie już najgorsze, byłam bardziej spokojna. Kilka sekund potem wjeżdżałam już do parku. Mijałam wiele różnych osób. Pary, które nie widziały nic poza sobą. Staruszków, którzy gawędzili lub spacerowali. Widziałam jak matki z dziećmi spacerują za rączkę. Nigdy nie wiedziałam jak to jest, ponieważ ja z mamą tak nie chodziłam. Po prostu nie miała na to czasu. Najbardziej pamiętam te chwile, kiedy Dylan zabierał mnie na plac zabaw. Wtedy niczym się nie przejmowaliśmy. Nie widzieliśmy niczego złego w tym świecie. Zawsze na placu albo biegaliśmy, albo bawiliśmy się w chowanego z innymi dzieciakami. 
Nie obejrzałam się nawet kiedy znalazłam się przy 'naszej' ławce. Zawsze się tu spotykaliśmy. Zauważyłam Will'a, który siedział na bmx i Zoe, która zawzięcie z nim dyskutowała. Nie zauważyłam nawet, kiedy tak bardzo się rozpędziłam...aż tak szybko, że gdy natrafiłam na mały ubytek w powierzchni, runęłam jak długa na chodnik, z 7 metrów dalej niż znajdowała się deskorolka. Nie powiem, że nie bolało, bo bolało jak cholera. Chwilę później usłyszałam śmiechy przyjaciół.
- Aż tak bardzo was to śmieszy?- zapytałam się i po kilku sekundach podniosłam swój tyłek z chodnika.
- No wiesz, nie często widzi się takie upadki, zwłaszcza z tobą w roli głównej- powiedział przez śmiech idiota zwany także Will'em.
- Zamknij się Will- powiedziałam do niego, kiedy już wstałam- Dobra, może lepiej jak już pójdziemy do tego skateparku- powiedziałam i wspólnie udaliśmy się w stronę parku.
Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Na rampach na szczęście nikogo nie było, więc było więcej miejsca dla nas. Will od razu zaczął robić jakieś niezrozumiałe dla mnie triki na bmx'ie. Ja natomiast postanowiłam odpocząć, gdyż strasznie bolał mnie tyłek. Razem z Zoe usiadłyśmy na brzegu jednej z ramp.
- Właśnie Zoe! Jak było wczoraj?- zapytałam się gdyż przypomniało mi się, że wczoraj spotkała się z Calum'em.
- No wiesz...było idealnie. Najpierw wybraliśmy się do kina i tak nic takiego nie było wspaniałego, ale po seansie poszliśmy na spacer i tam na spokojnie porozmawialiśmy. I wiesz co? Chyba go lubię- ostatnie zdanie powiedziała szeptem. Ja natomiast przytuliłam dziewczynę i pogratulowałam jej...nawet nie wiem czego. W pewnej chwili zauważyliśmy grupkę chłopaków zbliżających się do nas. Dwóch z nich było na bmx'ie, a reszta z nich na deskorolkach. Chwilę później usłyszałam zaczepkę w moją stronę.
- Ej ty! Siedzisz obok pomimo swojej deskorolki? Och, pewnie nie chcesz sobie paznokcia złamać co?- zapytał przez śmiech brunet.
- Co? Ja? No ci się śni. Na 100% jestem lepsza od was razem wziętych- powiedziałam do nich, a ci zaczęli się niepohamowanie śmiać.
- Chyba ci się coś w główce poprzewracało dziwko!- krzyknął ten sam palant, a we mnie na ostanie słowo podniosło się ciśnienie. Tak chcą się bawić? Okej.
- Tak? To patrz- powiedziałam i wstałam z murku. Położyłam deskorolkę na ziemi i odepchnęłam się od ziemi.
Zrobiłam kilka fronsid'ów, dwa hardflip'y, a że w skateparku znajdowało się też kilka rurek zrobiłam parę lipslid'ów i bluntslid'ów.


Na zakończenie przedstawiłam im invard heeelflip'a. Widziałam, jak kopara im opadła z wrażenia. Kiedy już wiedziałam, że skończyłam mój mały występ podjechałam do bruneta i dowaliłam mu z prawego sierpowego.
- Zapamiętaj, nikt pod żadnym pozorem nie może nazywać mnie dziwką. Nie zasługuję na to jakże dostojne miano- powiedziałam i odjechałam do przyjaciół.
- Ale mu przywaliłaś, mała- powiedział Will i przytulił mnie.
- Will, rozmawialiśmy już o tym. Mała jest twoja pała, a to że jestem od ciebie niższa nie oznacza, że możesz mnie tak nazywać...za to Zoe się na pewno nie obrazi- ostatnie zdanie dopowiedziałam na ostatnim tchu.
- Ej! Jas, nie pozwalaj sobie, jestem wyższa od ciebie- powiedziała wytykając język w moją stronę.
- Oj tam, to taki mały szczególik- powiedziałam ze śmiechem.
- Dobra, moje gurls, co powiecie o tym, żeby pójść do galerii, a potem na pizze- zapytał się Will.
- No nie wiem, musisz mieć jakiś bardzo, bardzo dobry argument- powiedziałam, wstrzymując śmiech.
- Postawię ci największą pizze w naszym ulubionym miejscu- powiedział od razu.
- TĄ MEGA XXXXXL?!- krzyknęłam.
- Tak tą- powiedział z głupim uśmieszkiem.
- W takim razie wio do tej galerii- powiedziałam i byłam już w drodze do galerii.
Kilka minut później znajdowałam się przed ogromną galerią. Kiedy się odwróciłam nigdzie nie mogłam znaleźć przyjaciół...no cóż trooooszkę przyśpieszyłam w trakcie jechania. No ale to nie moja wina, że ta dwójka jest taka wolna. Kiedy wiedziałam, że trochę potrwa to za nim oni tu przybędą, postanowiłam usiąść na pobliskim murku. Wzięłam telefon i zaczęłam grać w moje ulubione pianinko...kiedy właśnie pobijałam mój rekord w jednej z piosenek ktoś zabrał mi telefon. 
- No serio, ludzie!- wykrzyknęłam i wyrzuciłam ręce do góry- Właśnie pobijałam mój życiowy rekord, a tu co? Chuj, bo ktoś do cholery musiał zabrać mi MÓJ telefon- powiedziałam i podkreśliłam 'mój'.
- Spokojnie Aladyn. Musiałem cię jakoś oderwać od tej gry, bo stoimy tu z Zoe od jakiś 3 minut. Na dodatek cały czas trącałem cię palcem!- powiedział do mnie z oburzeniem Will.
- Nooo dobra, może jednak jestem odrobinę uzależniona od tej gry- odparłam z niechęcią.
- Zizi, nagrałaś to?- spytał się Will Zoe.
- Debilu, nie nazywaj mnie tak! I nie, po cholerę miałabym to nagrywać?- krzyknęła dziewczyna na przyjaciela.
- Dobra, nie było tematu. A teraz do jasnej ciasnej możemy już wejść do środka?- zapytał się niebiesko włosy i ręką wskazał na główne drzwi.
- Dobra, im szybciej tam wejdziemy, tym szybciej stamtąd wyjdziemy- powiedziałam i wspólnie ruszyliśmy do środka. 
Will zostawił bmx przed wejściem natomiast, natomiast ja swoją deskorolkę wzięłam ze sobą. Kiedy znajdowaliśmy się już w środku, tego gigantycznego obiektu Will od razu zaciągnął nas do Bluberry. Szczerze? Nigdy nie widziałam sensu w robieniu tam zakupów. Zresztą...Will jak dotąd nigdy nic tam nie kupił, także nie wiem na co on liczy.
Po półgodzinnym przymierzaniu przez Will'a ciuchów w Bluberry w końcu wyszliśmy...ale tylko dla tego, ponieważ jak to on ujął "W tym sklepie nie ma niczego co by podkreślało mój seksowny tyłek". I powiem jedno...nie zamierzam komentować głupoty mojego jakże mądrego przyjaciela, bo nie miałoby się czego komentować. Następnym sklepem jaki odwiedziliśmy była Chanel. Był to chyba jeden z niewielu sklepów, do których nie chciał wchodzić Will. No, ale cóż nie miał wyboru. Zoe i ja zawsze musimy wycierpieć swoje. Skoro my to i on też. U Chanel ja kupiłam pomarańczowy, dresowy komplet, natomiast Zoe sukienkę w czerwono-czarną kratę i czarny sweter. Kiedy w końcu wyszliśmy z tego sklepu widziałam ulgę wymalowana Will'owi na twarzy. Byliśmy jeszcze w wielu sklepach, takich jak Primark, Adidas czy Forever21. Po pięciu godzinach męczarni zadanych przez Will'a, w końcu mogliśmy iść coś zjeść...a mówiąc 'coś' mam na myśli oczywiście obiecaną mi już pizze XXXXXL. Nie żebym żyła tylko tym. No dobra może trochę. Wspólnie skierowaliśmy się w stronę naszej ulubionej pizzerii. Weszliśmy do dużego pomieszczenia i usiedliśmy przy oknie.
- Dobra dziewczynki, jakie chcecie pizze?- zapytał się Will, na co ja skarciłam go wzrokiem, bo HELOŁ?! Ten pacan obiecał mi XXXXXL i jeszcze mi się pyta jaką- Okej, Aladyn pamiętam, to było pytanie retoryczne- dokończył na co się triumfalnie uśmiechnęłam.
- Masz szcz...- chciałam dokończyć, lecz dotarło do mnie, jak przed chwilą mnie nazwał- Ty tępy głupku, niedorozwinięty bachorze jebany, przestań tak do mnie mówić!- krzyknęłam i chwilę później ujrzałam go szczerzącego się do mnie z końca sali...idiota.
Kiedy chłopak stał w kolejce, ja zaczęłam rozmowę w Zoe. Gadałyśmy na przeróżne tematy, poczynając od nowych perfum Beyonce, kończąc na najnowszym odcinku Pretty Little Liars i Teen Wolf'a. W pewnym momencie zauważyłam jak dziewczyna stała się aż za nadto zdenerwowana.
- Zoe, coś się stało?- zapytałam się.
- N-nie, t-to znaczy t-tak- powiedziała drżącym głosem i już wiedziałam, że nie jest to żadna błahostka.
- Spokojnie, wdech i wydech- zrobiła tak jak jej powiedziałam- Okej, a teraz powiedz o co chodzi.
- Widzisz tamtego faceta w czerni z okularami przeciwsłonecznymi?- zapytałam się, a ja na chwilę się odwróciłam. Prawda, kilka miejsc od nas siedział mężczyzna ubrany na czarno. Tylko trochę dziwne było to, iż miał on na nosie okulary przeciwsłoneczne, chodź znajdował się w budynku.
- Tak, a co?- zapytałam się dziewczynie.
- Cały czas się patrzy w naszą stronę- już chciałam się zapytać skąd to wie, ale mnie wyprzedziła- Pomimo tego, że te szkła są ciemne, to oczy w nich można zauważyć pod pewnym kątem, a ja znalazłam ten kąt i widziałam na czym zawiesił wzrok. To my.
- No dobra, ale przecież każdy ma prawo do- nie dokończyłam, bo dziewczyna znając dalszą część wypowiedzi odpowiedziała na nie.
- Ma w kieszeni od kurtki broń- powiedziała na jednym wdechu.
- Zauważyłaś może jaki?- zapytałam się, bo to dało by nam odrobinę przewagi.
- Prawdopodobnie ASG GG M97F, mała pojemność magazynku, lecz z tego co zauważyłam prawdopodobnie kolejne dwa trzyma w kieszeni od marynarki- powiedziała to tak, jakby się tego uczyła na pamięć. Zoe od zawsze była dobrą obserwatorką, potrafiła doszukać się wielu mało istotnym dla oka szczegółów.
- Cholera, mamy problem i to nie aż taki mały- powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.
- Wiem o tym, masz broń przy sobie?- zapytała się, a ja sobie coś uświadomiłam.
- Kuźwa, kuźwa, kuźwa- powiedziałam ciągnąc włosy- Leży w środku jednej z szuflad komody, zapomniałam ją wziąć. Kiedy to wypowiedziałam, Will dosiadł się do naszego stolika.
- Ale co zapomniałaś wziąć?- zapytał się nieco zdezorientowany Will.
- Broni- powiedziałam do niego ciszej.
- Ale po co ci ona?
- Gości kilka miejsc od nas, ten który ma okulary przeciwsłoneczne i jest cały na czarno posiada broń w kieszeni- powiedziałam.
- Ale- chciał coś powiedzieć, lecz się wtrąciłam.
- I się na nas cały czas gapi- wtedy mina Will'a wyrażała wszystko. Zdenerwowanie, bezradność, strach i zdeterminowanie.
- Wiem, mam numer Calum'a, niech przyjadą do nas chłopacy z bronią- powiedziała i sięgała telefon- Dobra, mam. Jasmine, idź do toalety i zadzwoń do chłopaków. My z Will'em będziemy go obserwować.
Wzięłam od brunetki telefon i skierowałam się w stronę toalet. Otworzyłam drzwi i weszłam do jednej z "kabin". Odblokowałam telefon przyjaciółki i wybrałam numer Azjaty.
Pierwszy sygnał...drugi sygnał...trzeci sygnał...czwarty sygnał...
- Hej Zoe- powiedziałam radosny Calum.
- Hej, tu Jasmine, nie Zoe. powiedz chłopakom, że mamy problem- powiedziałam do chłopaka.
- Co? Ale jaki?- zapytał się- Debile, Jas dzwoni mają jakieś problemy!- usłyszałam jak ich wołał- Jas, dam cię na głośnik, żeby oni też cię słyszeli.
- Okej. Jesteśmy w tej galerii blisko parku, dokładniej w pizzerii. Kilka miejsc od nas siedzi mężczyzna, około 27-35 lat. Ubrany cały na czarno, oraz mający okulary przeciwsłoneczne. Cały czas nas obserwuje- powiedziałam do nich.
- Okej, no i co, każdy może was- nie dokończył Clifford, ponieważ mu przerwałam, gdyż wiedziałam o co chciał się dokładniej zapytać.
- Ma przy sobie broń i dwa dodatkowe magazynki.
- Kurwa, Calum, zabieraj broń i kilka magazynków. Clifford idź odpalić Audi R7, a ty Ashton spróbuj włamać się do kamer w tej pizzerii i ogólnie w tej całej galerii- powiedział Luke.
- A my co mamy robić?- zapytałam się chłopakowi, gdyż wiedziałam, że tamtych już nie ma.
- Spróbujcie być jak najdłużej być w miejscu, gdzie jest dużo ludzi, świadków. Będziemy tam za jakieś 15 minut, w najgorszym wypadku za 25- powiedział blondyn.
- Okej, a jak gdyby nas zaatakował nawet przy świadkach?- zapytałam się.
- No, ale przecież masz broń, prawda?- również zapytał się.
- Nooo wiesz, z tym jest mały problem, gdyż zostawiłam broń w domu. Po prostu zapomniałam jej wyjąć- powiedział najszybciej jak tylko mogłam.
- Co kurwa!- krzyknął- Będziemy za max. 10 minut- powiedział i rozłączył się.
- Świetnie- powiedziałam pod nosem.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę kasy.
- Przepraszam, tą dużą pizzę XXXXXL, proszę podać temu panu ubranego na czarno i w okularach przeciwsłonecznych- powiedziałam do sprzedawczyni na co ona pokiwała twierdząco głową.
Chwilę później usiadłam przy stolika, gdzie czekali na mnie przyjaciele. Widziałam ich zdenerwowanie. Szczerze? Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak stresowałam. Odkąd ON wyszedł z więzienia chodzę bardziej zdenerwowana i zestresowana. Czuję jakby ktoś mnie obserwował. Czasami mam już tego dość. Za dużo emocji naraz. Nagle moje rozmyślenia przerwał głos Zoe.
- I co?- zapytała się, a ja oddałam jej telefon.
- Będą za około 10 minut, a my mamy jak najdłużej pozostać tam, gdzie jest dużo ludzi- powiedziałam, tłumacząc im co kazali, a raczej co Luke kazał nam robić.
- Okej- powiedzieli równo Will z Zoe.
Siedzieliśmy i czekaliśmy na chłopaków już 5 minut, lecz ciągnęło się to jak kilka godzin. Nagle Zoe znieruchomiała. Obróciłam się i spojrzałam na faceta, który nas cały czas obchodzi. Powoli się zbierał z miejsca. Nie powiem, że mnie to nie obchodziło, gdyż na te kilkadziesiąt sekund zmroziło mi krew w żyłach, a w głowie pojawiało się tysiące pytań A co jeśli chłopacy nie zdąrzą? Co z nami wtedy będzie? A co jeżeli on za chwile do nas podejdzie i strzeli nam kulką w łeb? Nagle usłyszeliśmy strzał z pistoletu, a ja miałam już w głowie ułożone wszystkie możliwe czarne scenariusze. Lecz po chwili poczułam duże i silne dłonie oplatające mnie w talii. Ten ktoś niósł mnie w stylu panny młodej. Wydałam z siebie przeraźliwy pisk. Nie wiedziałam kto to. Od momentu strzału miałam szczelnie zamknięte oczy. Wolałam nie widzieć tego wszystkiego. Kilka sekund potem usłyszałam dobrze zanany mi już głos.
- Cii, spokojnie już, wszytko będzie dobrze. Nie bój się księżniczko- powiedział blondyn o nieziemsko pięknych, niebieskich tęczówkach...

***
Boże! Naprawdę przepraszam Was o tak mocne opóźnienie, lecz przez ten tydzień nie miałam okazji, żeby przysiąść do laptopa...przede wszystkim go włączyć ale ciii...i napisać do końca ten rozdział. Wiedźcie, lecz że zarywam pół nocy by go dokończyć...no ale cóż.
Także szczerze Was wszystkich przepraszam...jeszcze raz.


Z pozdrowieniami dla wszystkich czytających i komentujących
i_ness_24 xxx 

Uwaga!
Poinformuję Was jeszcze, że najprawdopodobniej następny rozdział nie pojawi się w następnym tygodni tylko za dwa [czyli okolice 7-10.03.2016]



1 komentarz: