wtorek, 2 lutego 2016

Six

...- Widzisz, nie każdy jest kimś na kogo wygląda. Może pod skorupą chamskiej, wulgarnej i mającej wylane na innych dziewczynie skrywa się bardzo zraniona przez świat, która nie radzi sobie z większością wspomnień.
- A tak jest?- zapytałem się jej.
- U mnie?- widziałem jak myślała nad odpowiedzią- Nie, na pewno nie- powiedziała i pokręciła przecząc głową.
Lecz ja nie wiedziałem już co mam myśleć o tej dziewczynie...


            LUKE POV

Siedzieliśmy tak może jeszcze z 20 minut, kiedy zauważyłem jak Jasmine trzęsie się z zimna. Szczerze? Nie dziwię się. Na dworze może być z jakieś 10 stopni, a ona siedzi w krótkim rękawku.
Zdjąłem z siebie bluzę i okryłem nią dziewczynę... nie myślcie nawet, że mi na niej zależy czy coś. Po prostu Dylan kazał nam ją bronić, dlatego to robię, bronię ją przed... zimnem. O! Bronię ją przed zimnem, taa.
- Dzięki- powiedziała i posłała w moją stronę, jak do tej pory pierwszy szczery uśmiech. Muszę przyznać, że ma wspaniały uśmiech...STOP! Czy ja o tym pomyślałem. Luke, ogarnij się to jest zwykła chamska i agresywna dziewczyna, która nic dla ciebie nie znaczy.
W pewnym momencie poczułem kropelki wody, które powoli zaczynały spadać z nieba. W ciągu kilku sekund parę kropelek zamieniło się w prawdziwą ulewę. Pośpiesznie wstałem z murka i poszedłem pod drzwi (było tam zadaszenie). Kiedy się odwróciłem zauważyłem, że Jasmine tylko się ze mnie śmiała.
- A ty z czego się śmiejesz?- zapytałem, ponieważ nie miałem pomysłu z czego się tak śmieje.
- Aż tak boisz się deszczu, że poleciałeś stąd do drzwi w niecałe 10 sekund- powiedziała.
- Skąd wiesz, że 10?
- Liczyłam- odpowiedziała i wzruszyła ramionami.
- Dobra, choć tu, bo się przeziębisz- powiedziałem...od kiedy jestem aż tak bardzo troskliwy w stosunku do dziewczyn...
- Jakoś jak zawsze tu siedziałam i padał deszcz to nigdy nie byłam chora, to teraz też nie będę- powiedziała i wstała z murka- Zawsze lubię chodzić na dworze w czasie deszczu, czuć jak kropelki wody kapią na ciebie. Kiedy patrzysz na ludzi, którzy biegną gdzieś się schować. Wtedy jest tak cicho i spokojnie- powiedziała i uniosła głowę do góry.


- Cisza i spokój? Myślałem, że preferujesz hałas i warkot silników. Bierzesz udział w wyścigach i wolisz ciszę i spokój?- zapytałem się jej, ponieważ naprawdę mnie tym zszokowała.
- Widzisz, nie każdy jest kimś na kogo wygląda. Znasz mnie na tyle, na ile sama Ci pozwolę- powiedziała, a mnie zamurowało. Ile musiała przejść, skoro ma takie podejście do życia.
- Taaa, dobra, choć tu- powiedziałem do niej, a ona chwilę się na mnie popatrzyła i pokręciła przecząco głową- Jutro będziesz tego żałować.
Oj, coś czuję, że długo tu pobędziemy pomyślałem. Stałem pod zadaszeniem, a ona cały czas stała w deszczu. Jej ubrania były przemoczone, a o włosach nie wspomnę. Chwilę tak stała, a później znowu skierowała się na murek. Usiadła i wpatrywała się miasto. 
Nie powiem, ta dziewczyna jest jeszcze bardziej tajemnicza niż mi się wydawało na początku. Wtedy, kiedy spotkaliśmy się na wyścigach nie wiedziałem, że to ją będziemy musieli chronić. Dowiedziałem się dopiero o tym jak Dylan kazał nam przyjść do nich. I nie powiem, myślałem, że to będzie dziewczynka, która sama nie umie się bronić a tu takie...BUM. Na początku myślałem, że ona w ogóle nie będzie potrzebowała naszej pomocy, bo do jasnej cholery ona umie się posługiwać bronią! Ale teraz nie jestem co do tego pewny. Dzisiaj pokazała mi trochę innej siebie...prawdziwej siebie. 

             Następny dzień --------> Jasmine POV

11:41. W tym właśnie momencie powinnam mieć...chemię...przynajmniej tak mi się wydaje. A gdzie jestem? Obecnie znajduje się na moim łóżku, przykryta kocem pod sam nos. Dlaczego? Jestem chora. Mam gorączkę i okropny katar. I nie wierzę, ale muszę to przyznać. Luke miał racje, że jutro/dzisiaj będę tego żałować. W każdym razie, nigdy nie powiem mu, że miał rację na głos. Zepchnęłam z siebie kołdrę i mozolnie wstałam z łóżka. Kiedy znajdowałam się w pozycji siedzącej, od razu złapałam się za głowę. Ugh, jak ja nienawidzę być chora, to jest gorsze od kaca. Wyciągnęłam tabletki przeciwbólowe z szafki nocnej i połknęłam je bez użycia wody. Założyłam kapcie i skierowałam się do kuchni. Kiedy już się w niej znajdowałam, wyjęłam talerz. Z chlebaka wyjęłam cztery kromki chleba i włożyłam je do opiekacza [nie wiem jak inaczej nazwać to coś z czego wyskakuje chleb] i włączyłam. Kiedy już wyskoczył, wyjęłam go na talerz i posmarowałam je grubą warstwą Nutelli. Zaparzyłam sobie jeszcze herbatę i z moim super zdrowym śniadaniem poszłam do salonu. Rozsiadłam się w salonie i spróbowałam dosięgnąć pilota od telewizora. Po długich męczarniach udało się. Włączyłam na AXN, a tam akurat leciał najnowszy sezon Teen Wolf'a. Zostawiłam na tym i przykryłam się kocem. Sięgnęłam po talerz z kanapkami i zaczęłam się nimi zajadać.

            1,5 godziny później...

Skończyłam oglądać 10 odcinek trzeciego sezonu The Originals, kiedy usłyszałam dzwonek od drzwi. Na pewno nie jest to Will, bo on ma klucze, także raczej będzie to Zoe. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Nie myliłam się. Przede mną stała Zoe, uśmiechnięta od ucha do ucha. Oj, coś się kroi. 
- Jasmine! Mam super, mega ważną sprawę do ciebie- powiedziała na przywitaniu Zoe.
- Hej Jas, jak się czujesz? Ja, dobrze, nie musiałaś pytać- powiedziałam- I co to za sprawa, że odwiedzasz chorą?- zapytałam się ledwo co nie wybuchając śmiechem.
- Bo mówiłam Ci o tym Calum'ie? No, i tak się złożyło, że jest to ten Calum i dzisiaj w szkole zaproponował, żebyśmy we dwójkę poszli do kina- odpowiedziała i zapiszczała. Szczerze? Spodziewałam się tego. Nie wiem czy do siebie pasują, ale widziałam wczoraj jak on na nią reagował...to było urocze.
- A do mnie przyszłaś w jakiej sprawie?- zapytałam się dziewczynie.
- No jak to w jakiej? Musisz mi pomóc wybrać jakiś oszałamiający strój. Nikt nie ma takiego stylu jak ty!- powiedziała, lecz moim zdaniem było to wykrzyknięte.
- Ugh, okej wchodź- powiedziałam i ruchem ręki zaprosiłam ją do środka.
Poszłyśmy razem do mnie do garderoby, a Zoe zabrała się za szukanie czegoś stosownego na spotkanie z Calum'em, a ja natomiast położyłam się na kanapie, która znajdowała się w pomieszczeniu. Dziewczyna po godzinnym szukaniu jakiś ubrań padła na podłogę i krzyczała, że nie może niczego znaleźć. Z ociężeniem wstałam z sofy i szukałam dla niej ciuchów. Od razu wiedziałam co będzie dla niej pasować, a co nie. Wybrałam dla niej trzy zestawy. Podeszłam do niej i szturchnęłam ją nogą.
- Ty- żadnej reakcji, okej to inaczej- Ty wredna, stara lamo, która leży na mojej brudnej jak bezdomny podłodze, którego tak strasznie się boisz, wstań w tej zasranej chwili, bo znalazłam coś- powiedziałam i od razu poskutkowało.
- Fuuuu, jak dawno jej nie myłaś, że tak powiedziałaś?- zapytała się.
- Myłam ją...wczoraj wieczorem- odpowiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Ty fujarko mała- powiedziała i zabrała ode mnie ciuchy.
Najpierw przymierzyła kremowy sweter, a do niego czarne spodnie. Wyglądała w tym ładnie...ale tylko ładnie. Wyglądała w tym zwyczajnie, a powinna się wyróżniać. Następnie przymierzyła bordowy sweter, a do niego także czarne spodnie. Wyglądała o wiele lepiej niż w tamtym zestawie, ale nie wystarczająco dobrze. Na samym końcu przymierzyła zwykłą czarną sukienkę na cienkich ramiączkach a na to nałożyła błękitny sweter. Na nogi założyła dodatkowo błękitne Superstar'y. Wyglądała nieziemsko.
- Kupuję!- wykrzyknęłam i pociągnęłam ją do toaletki.
- A nie mogę sama już tego zrobić?- zapytała się Zoe.
- Kochana, dziś zdaj się na wróżkę chrzestną Jasmine- powiedziałam, na co ona zachichotała. 
Najpierw zajęłam się włosami. Na początku nie wiedziałam co z nimi zrobić, ale po chwili miałam już całą koncepcję. Rozpuściłam je i rozczesałam. Podłączyłam prostownicę i lokówkę do kontaktu. Kiedy w końcu się nagrzały, najpierw wyprostowałam jej włosy, a następnie leciutko zakręciłam końcówki. Włosy wyglądały niesamowicie, został mi tylko makijaż. Na buzię przyjaciółki nałożyłam odrobinę podkładu, a na policzki nałożyłam różu. Rzęsy pomalowałam czarną maskarą, a na powieki nałożyłam odrobinę brązowego cienia. Postanowiłam odpuścić kreski, żeby całość wyglądała dość delikatnie. Na samym końcu jej usta pomalowałam pomadką w kolorze pudrowego różu. Kiedy skończyłam makijaż, odwróciłam Zoe w stronę lustra. Ta kiedy siebie zobaczyła, zaniemówiła.
- Jas- przerwała- To jest niesamowite, ty jesteś niesamowita- powiedziała i mnie uściskała.
- Spojrzałam na zegarek. 16:57. Ups, trochę nam to zajęło pomyślałam.
- Yhmm, Zoe, na którą byłaś umówiona z Calum'em?- zapytałam się dziewczynie.
- Na 17, a co?
- Jest 16:57- powiedziałam, a ją zamurowało.
- Kuźwa no. On za chwilę tu będzie Jas. Denerwuję się- w momencie, kiedy to wypowiedziała obie usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Zoe, twój książę postanowił wcześniej po ciebie przyjść- powiedziałam, a gdy zauważyłam, że dziewczyna nie rusza się z miejsca postanowiłam coś dodać- To ja może pójdę otworzyć drzwi.
Gdy to powiedziałam od razu skierowałam się na dół. I wiecie co, dopiero teraz zauważyłam, że mam na sobie moją piżamkę...w owieczki. No cóż, raz się żyje powiedziałam do siebie w myślach i podeszłam do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam. Przed sobą ujrzałam azjatę, który zwie się Calum. W prawej ręce trzymał czerwoną różę. Klasycznie pomyślałam.
- Przyjacielskie spotkanie tak?- zapytałam się i podniosłam do góry jedną brew.
- Heeej, Jasmine. Yyyy, jest może Zoe?- zapytał się.
- Jest, ale zanim weźmiesz ją na "przyjacielskie spotkanie"-przy dwóch ostatnich słowach zrobiłam cudzysłów palcami- Musisz coś wiedzieć.
- Co?- zapytał z przerażeniem w oczach.
- Pamiętaj, to moja najlepsza przyjaciółka, szczerze to moja siostra. Także jeśli Ty złamiesz jej serce, ja złamie ci kości, zrozumiałeś?- zapytałam się z powagą, na co on głośno przełknął ślinę.
- Dobra, Jasmine, przestań go straszyć- powiedziała Zoe i zaśmiała się- Hej- przywitała się z Cal'em.
- Hej- uśmiechnął się- Ślicznie wyglądasz- pochwalił ją.
- Dobra dzieciaczki-powiedziałam do nich- Calum, Zoe ma wrócić przed północą, a i pamiętajcie o gumkach!- krzyknęłam, kiedy byli już za drzwiami.
Zamknęłam drzwi i poszłam do garderoby, że się przebrać, przecież nie mogę cały czas siedzieć w piżamie. Wybrałam świeżą bieliznę i wygodne ciuchy. Poszłam do łazienki i ściągnęłam piżamę. Ubrałam bieliznę i ciuchy. Włosy upięłam w luźnego koka i wyszłam z niej. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kakałko. Nagle po domu rozniósł się dźwięk dzwonka.
- Ja pierdole, kto tym razem?- powiedziałam do siebie.
Mozolnie doszłam do drzwi i je otworzyłam. Ujrzałam przed sobą twarze dobrze znanej mi trójki chłopaków.
- A wy tu czego?- zapytałam się.
- No wiesz, Calum poszedł z Zoe na randkę, a my się nudziliśmy, więc postanowiliśmy przyjść do ciebie na mini imprezkę z mlekiem czekoladowym- powiedział Ashton (tak, umiałam już ich odróżniać).
- A macie swoje mleko?- zapytałam się, bo nie dam im swojego mleka.
- Tak- powiedział Michael i wszyscy się odsunęli. Za nimi znajdowały się dwie palety mlek o smaku czekolady.
- Boże, czy tak właśnie wygląda niebo?- powiedziałam i uniosłam ręce do nieba, na co oni wybuchnęli śmiechem- Dobra, możecie je wnieść.
- A my to co, nasz już nie zaprosisz?- zapytał się z miną szczeniaczka Luke.
- Oj no, dobra wy też możecie- powiedziałam niby od niechcenia i ich wpuściłam. Kilka minut potem znajdowaliśmy się w salonie z kieliszkami pełnymi czekoladowego mleka.
- It's a chocolate milk party. It's a chocolate milk party!- zaśpiewał Ashton.
- Dobra, koniec dobrego. Co robimy?- zapytałam się.
- Nie wiem, może wieczorek filmowy?- zapytał się Michael na co wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami.
- Co oglądamy?- tym razem pytanie zadał Luke, lecz kiedy Ashton miał coś powiedzieć, wyprzedził go- Nie Ashton, nie będziemy oglądać Kucyków Pony.
- To może Naznaczony?- zapytałam się chłopaków.
- Nie, na pewno będziesz potem sikała w majtki. To będzie dla ciebie za straszne- powiedział Michael.
- A zakład, chyba że nie, bo się boisz?- postawiłam przed nim wyzwanie, które wiem, że wygram, bo nie boję się horrorów.
- Stoi, ale ustalmy wygraną. Kiedy ty się przestraszysz się czegoś w trakcie filmu, będziesz musiała wykonać zadanie wymyślone przeze mnie, a kiedy ja to na odwrót. Stoi?
- Oczywiście, że tak- powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
- Dobra, zaczynamy seans- powiedział Ashton i włączył film.

               1 godzinę później...

Film trwa już niecałą godzinę. Ani ja, ani Clifford nie przestraszyliśmy się żadnej z scen. Siedziałam przed Cliffordem i miałam przewagę. Widziałam jak przy niektórych scenach ledwo co wytrzymywał, by nie zakryć oczu, bądź nie pisnąć jak dziewczynka. Wiedziałam kiedy będzie najstraszniejszy moment, bo kilka razy oglądałam ten film z Will'em, który przy okazji strasznie się go bał, ale i tak go ze mną oglądał. Wspomniana scena będzie za około 2 minuty, także muszę wymyślić co zrobić, żeby Clifford zapiszczał jak mała dziewczynka. Popukałam go w ramię, a on zapiszczał. Hmmm, nie było to trudne pomyślałam.
- Ha, wygrałam!- wykrzyczałam to.
- Ale to ty mnie przestraszyłaś, nie film- powiedział, próbując się jakoś bronić.
- Yyyy, Clifford, zakład był odnośnie tego, że kto pierwszy wystraszy się czegokolwiek podczas filmu przegrywa- powiedział Luke podkreślając słowo czegokolwiek i podczas.
- A niech cię diabli wezmą Jas- powiedział pod nosem Michael- Dobra, to co mam zrobić?- zapytał się.
- Wiesz, na przeciwko mojego domu mieszka pięćdziesiąt latka. Jest wdową, bo jej mąż zmarł kilka lat temu i potrzebowałaby trochę rozrywki- powiedziałam do niego chytrze się uśmiechając.
- Okej, przejdź do sedna- popędzał mnie.
- Musisz bez ubrań, zapukać do jej drzwi i coś się spytać, a to co masz się spytać pomogą mi wymyślić chłopacy- powiedziałam i się do nich uśmiechnęłam- Dobra, to który z was chce coś wymyślić?- zapytałam się blondyna i loczka.
- Wiesz, Ashton ma bardzo bujną wyobraźnie. Niech zadziała- powiedział Luke.
- Okej, już mam!- wykrzyknął Ashton i powiedział to na ucho Clifford'owi.
- Nie ma mowy, nie powiem jej tego!- zapierał się Michael.
- Nie masz wyboru stary- powiedział blondyn i poklepał go po plecach- Powodzenia.
- Jest to ostatni zakład w moim życiu- powiedział do siebie czerwonowłosy. Podszedł do drzwi i zdjął z siebie wszystko, dosłownie wszystko. Otworzył drzwi i skierował się w stronę domu z nad przeciwka. Widziałam tylko jak starsza pani mu otworzyła. Stał tam chwilę, a później ta baba goniła go z miotłą w rękach...okej, nie wiem co Ashton wymyślił, ale to musiało być coś niegrzecznego...nawet bardzo.
- Yyyy, Ashton co kazałeś mu powiedzieć?- zapytałam się.
- No wiesz, miał powiedzieć, że podgląda ją co noc, kiedy ona idzie spać i kiedy znajduje się w łazience i miał przyznać, że ona ma niezłe cycki- gdy to powiedział ja z Luke'iem wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. No, teraz już wiemy, dlaczego Putt'y go goni...

***
Hejka. Jak tam?
Ja niedawno skończyłam ferie i już drugi dzień chodzę do szkoły i szczerze?
Chcę już wakacje!!!!!!!!!!
Mam dość tej upierdliwej szkoły ;-;
A wy, kiedy macie ferie?
PS. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba :D

1 komentarz:

  1. Ahahhahahahahagah
    Genialny rozdział
    Bardzo mi sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń