środa, 27 stycznia 2016

Five

...- O! To chyba oni- powiedział i poszedł otworzyć drzwi.
Ja natomiast dostałam załamania psychicznego. Do jasnej cholery, dlaczego akurat musiał być to ten blondyn!...

Nagle usłyszałam głos jednego z nich.
- Dylan, Calum nie mógł przyjść, ponieważ jak on to powiedział szedł na przyjacielskie spotkanie z jakąś Zoe- i w tym właśnie momencie zgadywałam, że ten ktoś zrobił cudzysłów przy przyjacielskim spotkaniu.
- Spoko, ale musicie mu przekazać to co tu ustalimy, a teraz chodźcie do salonu, moja siostra już tam jest- powiedział do nich i chwilę potem znaleźli się w pomieszczeniu.
- Luke, Ashton, Michael to jest moja siostra Jasmine, Jasmine to-  w tym momencie przerwałam mu ja.
- Tak wiem, znamy się- powiedziałam z jadem w głosie.
- Dobra, nie chce poznać szczegółów waszego poznania, więc przejdźmy do szczegółów- powiedział Dylan- Jasmine, tak jak Ci mówiłem oni będą chronili cię przed Wilson'em.
- Do jasnej cholery Dylan, nie potrzebuje jakiś chłoptasiów, którzy nie umieją posługiwać się bronią- w tym momencie lokowaty chciał coś wtrącić- Japa- powiedziałam do niego- Braciszku, wiem że się o mnie martwisz. To normalne. Ale ja jestem silna i poradzę sobie z Peter'em.
- Jasmine, do cholery jasnej zamknij się w tym momencie. Nie rozumiesz tego prawda?- zapytał się mnie.
- Oczywiste, że rozumiem, to ty nie rozumiesz. Jestem o wiele silniejsza niż...- Dylan się roześmiał i znowu mi przerwał.
- Nie, to ty nie rozumiesz. Ty tylko udajesz silną. Nie widzisz tego? To ON cię tak zniszczył. Udajesz taką, by nie musieć cierpieć, ale to i tak nic nie da- powiedział mocno wkurzony- także z łaski swojej przestań się już upierać, że nie potrzebujesz kogoś kto cię przed nim ochroni.
- A ty? Ty mnie nie możesz przed nim chronić?- zapytałam się łamiącym głosem.
- Pamiętaj jedno, ja nie zawsze będę blisko ciebie. I nie zawsze będę mógł ci pomóc- powiedział z troską.
- Dobra, skoro muszą, to ja ustalam reguły- powiedziałam Dylan'owi na co on kiwnął twierdząco głową- Po pierwsze, ja tu rządzę. Po drugie, macie trzymać łapska z dala ode mnie. Po trzecie, nie macie prawa mieszać się w moje prywatne sprawy- powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów.
- Dobranoc siostrzyczko!- krzyknął Dylan.
- Branoc pudelku!- gdy krzyknęłam ostatnie słowo, wybuchnęłam gromkim śmiechem, ponieważ mówił, że nikt nie ma prawa się o tym dowiedzieć.
- Oj, tym razem ostro przesadziłaś- powiedział i zobaczyłam ze schodów jak zrywa się do biegu. Z prędkością światła dostałam się do pokoju i zamknęłam je na klucz. Parę sekund później usłyszałam mojego brata.
- To i ta Ci nic nie da, w końcu będziesz musiała zejść do mnie i wtedy się policzymy!- krzyknął i słyszałam jego oddalające się kroki, co oznaczało, że zszedł do chłopaków.
Otworzyłam drzwi od pokoju i usiadłam na łóżku. Po kilku minutach siedzenia w ciszy wybuchnęłam gromkim śmiechem. Już od dawna nie widziałam Dylan'a, lecz przez te lata nic się nie zmienił. Cały czas jest to mój 'mały' braciszek, który wścieka się gdy mówię na niego pudel.

            4 godziny później...

Jest 1:25, a oni jeszcze nie wyszli. Godzinę temu zgłodniałam, lecz mając obawy co do mojego brata, musiałam użyć moich awaryjnych słodyczy, czyli: 20 paczek żelków i trzech czekolad. I wiem jedno, jutro znowu będę musiała jechać do sklepu po słodycze. Moje oczy zaczęły mnie szczypać przez trzy godzinne wlepianie się w ekran laptopa, dlatego wyłączyłam go i odłożyłam na stolik nocny. Wzięłam za duży na mnie T-shirt oraz majtki i skierowałam się w stronę łazienki. Tam zdjęłam wszystkie ciuchy, a włosy związałam w luźny kok. Napuściłam wody do wanny. W między czasie umyłam zęby i zmyłam makijaż. Kiedy wanna była w połowie pełna zakręciłam wodę i weszłam do niej.
Po około 15 minutach wyszłam i wytarłam się czarnym, puchaty ręcznikiem. Kiedy byłam już całkowicie sucha ubrałam na siebie piżamę, a dzisiejsze ciuchy wrzuciłam do kosza na brudne ubrania. Wypuściłam wodę z wanny i wyszłam z pokoju. Wzięłam telefon z biurka i weszłam pod moją ciepłą pierzynę. Podłączyłam telefon do ładowarki i próbowałam zasnąć. No właśnie, próbowałam. Za wszelką cenę nie mogłam zasnąć, lecz kiedy już byłam na pograniczu snu, usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju. Nie otwierałam oczu, bo byłoby to bezsensu. Chwilę potem poczułam jak ktoś całuje mnie w czoło.
- Jak ktoś może chcieć zniszczyć ta bardzo kruchą dziewczynę- powiedział mi nieznajomy głos, bo mogę stwierdzić iż to nie był głos Dylan'a.
Chwilę później usłyszałam jak ten ktoś zamyka drzwi. Wiem jedno, teraz to już na pewno szybko nie zasnę.
Miałam rację, zasnęłam dopiero po 5, a musiałam iść do szkoły. Obudził mnie dzwonek w telefonie. Odebrałam nawet  nie patrząc kto dzwoni.
- Jas, masz 15 minut i widzę Cię na dole. Jest 7:30 dziewczyno!- powiedziałam Zoe.
- Ummmm, okej- powiedziałam i się rozłączyłam.
Leżałam jeszcze chwilę w łóżku, aż dotarły do mnie słowa przyjaciółki. Kurwa pomyślałam. Mam niecałe 15 minut na wyszykowanie się. Zeszłam z łóżka i poszłam do garderoby. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Tam tylko umyłam zęby, zrobiłam czarne kreski eyeliner'em i pomalowałam usta na bordowo. Włosy rozpuściłam i ubrałam przygotowany zestaw. Weszłam do pokoju, zabrałam tylko telefon i torbę, i popędziłam do kuchni. Wzięłam tylko jabłko na drogę i już wychodziłam z domu. Weszłam do auta mojej przyjaciółki i się z nią przywitałam. Droga minęła nam w miarę szybko, bo chwilę później byłyśmy pod szkołą. Wysiadłyśmy z auta i skierowałyśmy się w stronę głównych drzwi, gdzie czekał na nas Will. Przywitałyśmy się z nim i razem weszliśmy do budynku. Każda para oczu była zwrócona w naszą stronę, co szczerze mówiąc cholernie mi przeszkadzało. Przy swojej szafce ujrzałam blondyna i azjate, którzy zawzięcie ze sobą dyskutowali. Kiedy nas zauważyli skończyli rozmawiać.
- A wy tu co?- zapytałam się.
- Wiesz, mamy być blisko ciebie nawet w szkole więc przyzwyczajaj się do naszego towarzystwa- powiedział blondyn i trącił ramieniem azjate, który wpatrywał się w Zoe.
- Dobra, róbcie co chcecie- powiedziałam, równocześnie otwierając szafkę i wrzucając do niej zbędne rzeczy.
Kilka minut potem zadzwonił dzwonek i Zoe z Calum'em poszła do sali biologicznej, natomiast Will do językowej. I co z tego wynikało? Że zostałam sama z blondasem z kolczykiem w wardze zwanym też jako Luke. Weszliśmy do sali od angielskiego [u nich to tak jak u nas polski XD] i zajęliśmy miejsca. A to, że zawsze na tej lekcji siedziałam sama, to pani kazała Luke'owi usiąść obok mnie. Przez połowę lekcji baba pieprzyła o jakimś Szekspirze. W pewnym momencie na chwilę położyłam głowę na ławce i przymknęła oczy. Nagle coś uderzyło o blat stolika i szybko poderwałam się do pionu.


Zauważyłam nauczycielkę przy naszym stoliku ze złym wyrazem twarzy.
- Skoro panienka Momsen tak bardzo uważa na lekcji to zrobi pani projekt z Luke'iem na temat miłości Romea i Julii- powiedziała i odeszłam do swojego biurka- A i jeszcze jedno, macie na to tydzień.
I w takim właśnie momencie chciałabym się zapaść pod ziemię. Ja i Luke mamy razem robić jakieś chujowe wypracowanie? Nie wyniknie z tego nic dobrego...
Kiedy zadzwonił dzwonek, jak strzała wyszłam z sali. Była to dopiero jedna lekcja z 7, a już mam dość. Od razu skierowałam się do sali, w której miałam mieć następną lekcję.
Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową, wyszłam z sali. Nie widziałam nigdzie Will'a, albo Zoe, także sama skierowałam się do mojej szafki. Wrzuciłam do niej wszystkie rzeczy i zamknęłam. Wzięłam telefon i napisałam do Will'a, że będę czekała na nich przy naszym stoliku. Tak jak napisałam tak też zrobiłam, lecz kiedy byłam już na stołówce podeszłam do 'kuchni' i wzięłam frytki, cole i cztery kawałki pizzy. Zapłaciłam za jedzenie i skierowałam się na dwór. Usiadłam przy naszym stoliku i czekałam na przyjaciół. Po kilku sekundach zauważyłam szczerzącego się Will'a i naburmuszoną Zoe.
- Jaaaaaaaasmine!!!!- krzyknął Will i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku- Jak dawno Cię nie widziałem.
- Debilu, przecież widzieliśmy się niecałą godzinę temu- powiedziałam do niego i roześmiałam się.
- Oj tam, to taki mały, zbędny szczegół- odpowiedział i usiadł obok mnie- Pizza!- wykrzyknął i zabrał mi dwa kawałki.
- Ty deklu, ona jest moja!- powiedziałam i próbowałam udawać poważną, lecz chwilę potem wybuchnęłam śmiechem. Nagle przed nami usiadła dwójka chłopaków...Calum i Luke.
- A wy co tu?- zapytałam się.
-  No wiesz, od teraz będzie to nasze stałe miejsce, musimy przecież być blisko ciebie- powiedział blondas, natomiast azjata patrzył cały czas na Zoe.
- Ale możecie przecież obserwować nas ze środka- powiedziałam i zabrałam się za jedzenie frytek.
- Nie, nie możemy. Prawda Calum?- zapytał się kolegi, a ten jak poparzony oderwał wzrok od Zoe i zaczerwienił się.
- Taaaa, nie możemy.
Kiedy wiedziałam, że nie odpuszczą darowałam sobie dalszą kłótnię. Chciałam coś powiedzieć, kiedy poczułam jak ciecz spływa po mojej głowie, a potem dobrze mi znany śmiech. Był to nikt inny niż Ian. Kiedy on wyszedł ze szpitala ja się pytam! Ze zaciśniętymi pięściami powoli wstałam. Odwróciłam się i myślałam, że rzucę się na niego z pięściami. I miałam tak zrobić lecz kiedy byłam metr od niego poczułam dwie silne dłonie na swojej talii.
- Nie warto, ten dupek chce Cie tylko zdenerwować. Powtarzam, nie warto- powiedział mi do ucha Luke.
Westchnęłam i poszłam w głąb szkoły. Dotarłam do metalowych drzwi i je popchnęłam. Za nimi znajdowały się schody prowadzące na dach szkoły. Do miejsca gdzie uczniowie nie mają prawa wchodzić. Wspięłam się na samą górę i otworzyłam kolejne, lecz teraz już zwykłe drzwi. Przede mną rozciągał się jeden z moich ulubionych widoków. Widziałam Londyn z góry. Mogłam obserwować ludzi, lecz oni mnie nie widzieli. Nikt nie wie o tym miejscu oprócz mnie, Zoe i Will'a. Oboje wiedzą, że jeżeli w szkole wybuchnę to tutaj te wszystkie emocje wygasną. Prościej mówiąc odpocznę i zrelaksuje się.
Podeszłam do krawędzi i usiadłam na murku, który przebiegał na jednej z nich. Zawsze kiedy tu siedzę próbuję przypomnieć sobie miłe chwile związane z rodzicami, lecz nie potrafię. Zawsze kiedy o nich pomyśle przypomina mi się dzień, w którym ON ich pozabijał. Do jasnej cholery, miałam wtedy z 10 lat, o ile nie mniej. A ON na oczach dziecka z zimną krwią zamordował rodziców. Pamiętam jak wtedy uciekłam, żeby nie widzieć tego. Lecz później się okazało, że on mnie widział i chciał zlikwidować wszystkich świadków. Na szczęście wtedy razem z bratem byliśmy już 'pod ochroną' i kiedy próbował zaatakować, złapali go. I jak widać teraz go wypuścili.
Siedziałam już tak z 30 minut i tylko wgapiałam się w ludzi, którzy ciągle się śpieszyli. Nie widzieli jak ktoś potrzebował czyjeś pomocy. Widzieli tylko czubek własnego nosa. W pewnym momencie usłyszałam zbliżające się kroki. Udawałam, że nic nie słyszę, lecz kiedy tylko poczułam rękę na swoim ramieniu, wzięłam ją i zablokowałam nieznajomego tak, że nie mógł się ruszać. W momencie odwrócenia zesztywniałam. Luke. Ten cholerny dupek przyszedł do mnie. Ale skąd do cholery on wiedział gdzie ja jestem? zapytałam się w myślach.
- Powiem Ci, że nie spodziewałem się, że kiedykolwiek dziewczyna rzuci mnie na kolana, dosłownie- powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Czego chcesz- zapytałam się przez zęby.
- No wiesz, lekcje się zaczęły. Ciebie nigdzie nie było i postanowiłem cię poszukać- odpowiedział na moje pytanie.
- Ale skąd?- chciał coś powiedzieć, ale nie zdąrzył, bo go uprzedziłam- Will ty durniu- powiedział bardziej do siebie niż do niego.
- Taaaa, Will to wielka papla- powiedział i się zaśmiał- Powiem Ci jedno, nie umie za bardzo trzymać gęby na kłódkę.
- Teraz już wiem- powiedziałam i wróciłam do swojej poprzedniej czynności, czyli obserwowanie ludzi.
Chwilę potem Luke do mnie dołączył.

         Luke POV

- Teraz już wiem- powiedziała i znowu usiadła na murku tak, żeby mieć widok na miasto.
Szczerze? Myślałem, że będzie się wydzierać na mnie, że tutaj przyszedłem, ale jak widać nie nam jej aż tak. Chwilę stałem i rozmyślałem nad jej zachowaniem, aż w końcu postanowiłem usiąść obok brązowowłosej. Siedzieliśmy tak z 5 minut, a ja nadal nie znalazłem sensu w gapienie się w Londyn i w ludzi.
- Dlaczego tutaj siedzisz i patrzysz na to- powiedziałem i pokazałem jej ręką na to co znajdowało się przede mną.
- Lubię obserwować ludzi, kiedy oni nie wiedzą o tym. Wtedy zachowują się- przerwała na chwilę, zapewne szukając odpowiedniego słowa- normalnie. Pokazują swoją naturę, nie udają nikogo.
- Ale nie ma w tym nic szczególnego- powiedziałem do niej.
- Wiesz jacy ludzie są zadufani w sobie?- zapytała się, lecz od razu mówiła dalej- Kiedyś zauważyłam jak starsza pani upadła na ulicy. Było południe więc masa ludzi na ulicach. I wiesz co, pomimo tego, że nie mogła sam wstać to nikt jej nie pomógł. Dopiero pół godziny później mała dziewczynka jej pomogła. Czy to jest normalne zachowanie, że ludzie widzą tylko siebie, a na innych nie zwracają uwagi?
- Wow, nie spodziewałem się czegoś takiego od ciebie- powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Widzisz, nie każdy jest kimś na kogo wygląda. Może pod skorupą chamskiej, wulgarnej i mającej wylane na innych dziewczynie skrywa się bardzo zraniona przez świat, która nie radzi sobie z większością wspomnień.
- A tak jest?- zapytałem się jej.
- U mnie?- widziałem jak myślała nad odpowiedzią- Nie, na pewno nie- powiedziała i pokręciła przecząc głową.
Lecz ja nie wiedziałem już co mam myśleć o tej dziewczynie.

***
Hejka naklejka, to znowu ja.
Postanowiłam, że na końcu dam trochę z perspektywy Luke'a. Chcecie więcej opisów sytuacji z jego punktu widzenia?
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału. Po prostu nie wyrobiłam się.
To...do zobaczenia :D




2 komentarze:

  1. Ej! Czemu taki krótki?
    Rozdział jest cudny.
    Czekam na następny.
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń