środa, 27 stycznia 2016

Five

...- O! To chyba oni- powiedział i poszedł otworzyć drzwi.
Ja natomiast dostałam załamania psychicznego. Do jasnej cholery, dlaczego akurat musiał być to ten blondyn!...

Nagle usłyszałam głos jednego z nich.
- Dylan, Calum nie mógł przyjść, ponieważ jak on to powiedział szedł na przyjacielskie spotkanie z jakąś Zoe- i w tym właśnie momencie zgadywałam, że ten ktoś zrobił cudzysłów przy przyjacielskim spotkaniu.
- Spoko, ale musicie mu przekazać to co tu ustalimy, a teraz chodźcie do salonu, moja siostra już tam jest- powiedział do nich i chwilę potem znaleźli się w pomieszczeniu.
- Luke, Ashton, Michael to jest moja siostra Jasmine, Jasmine to-  w tym momencie przerwałam mu ja.
- Tak wiem, znamy się- powiedziałam z jadem w głosie.
- Dobra, nie chce poznać szczegółów waszego poznania, więc przejdźmy do szczegółów- powiedział Dylan- Jasmine, tak jak Ci mówiłem oni będą chronili cię przed Wilson'em.
- Do jasnej cholery Dylan, nie potrzebuje jakiś chłoptasiów, którzy nie umieją posługiwać się bronią- w tym momencie lokowaty chciał coś wtrącić- Japa- powiedziałam do niego- Braciszku, wiem że się o mnie martwisz. To normalne. Ale ja jestem silna i poradzę sobie z Peter'em.
- Jasmine, do cholery jasnej zamknij się w tym momencie. Nie rozumiesz tego prawda?- zapytał się mnie.
- Oczywiste, że rozumiem, to ty nie rozumiesz. Jestem o wiele silniejsza niż...- Dylan się roześmiał i znowu mi przerwał.
- Nie, to ty nie rozumiesz. Ty tylko udajesz silną. Nie widzisz tego? To ON cię tak zniszczył. Udajesz taką, by nie musieć cierpieć, ale to i tak nic nie da- powiedział mocno wkurzony- także z łaski swojej przestań się już upierać, że nie potrzebujesz kogoś kto cię przed nim ochroni.
- A ty? Ty mnie nie możesz przed nim chronić?- zapytałam się łamiącym głosem.
- Pamiętaj jedno, ja nie zawsze będę blisko ciebie. I nie zawsze będę mógł ci pomóc- powiedział z troską.
- Dobra, skoro muszą, to ja ustalam reguły- powiedziałam Dylan'owi na co on kiwnął twierdząco głową- Po pierwsze, ja tu rządzę. Po drugie, macie trzymać łapska z dala ode mnie. Po trzecie, nie macie prawa mieszać się w moje prywatne sprawy- powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów.
- Dobranoc siostrzyczko!- krzyknął Dylan.
- Branoc pudelku!- gdy krzyknęłam ostatnie słowo, wybuchnęłam gromkim śmiechem, ponieważ mówił, że nikt nie ma prawa się o tym dowiedzieć.
- Oj, tym razem ostro przesadziłaś- powiedział i zobaczyłam ze schodów jak zrywa się do biegu. Z prędkością światła dostałam się do pokoju i zamknęłam je na klucz. Parę sekund później usłyszałam mojego brata.
- To i ta Ci nic nie da, w końcu będziesz musiała zejść do mnie i wtedy się policzymy!- krzyknął i słyszałam jego oddalające się kroki, co oznaczało, że zszedł do chłopaków.
Otworzyłam drzwi od pokoju i usiadłam na łóżku. Po kilku minutach siedzenia w ciszy wybuchnęłam gromkim śmiechem. Już od dawna nie widziałam Dylan'a, lecz przez te lata nic się nie zmienił. Cały czas jest to mój 'mały' braciszek, który wścieka się gdy mówię na niego pudel.

            4 godziny później...

Jest 1:25, a oni jeszcze nie wyszli. Godzinę temu zgłodniałam, lecz mając obawy co do mojego brata, musiałam użyć moich awaryjnych słodyczy, czyli: 20 paczek żelków i trzech czekolad. I wiem jedno, jutro znowu będę musiała jechać do sklepu po słodycze. Moje oczy zaczęły mnie szczypać przez trzy godzinne wlepianie się w ekran laptopa, dlatego wyłączyłam go i odłożyłam na stolik nocny. Wzięłam za duży na mnie T-shirt oraz majtki i skierowałam się w stronę łazienki. Tam zdjęłam wszystkie ciuchy, a włosy związałam w luźny kok. Napuściłam wody do wanny. W między czasie umyłam zęby i zmyłam makijaż. Kiedy wanna była w połowie pełna zakręciłam wodę i weszłam do niej.
Po około 15 minutach wyszłam i wytarłam się czarnym, puchaty ręcznikiem. Kiedy byłam już całkowicie sucha ubrałam na siebie piżamę, a dzisiejsze ciuchy wrzuciłam do kosza na brudne ubrania. Wypuściłam wodę z wanny i wyszłam z pokoju. Wzięłam telefon z biurka i weszłam pod moją ciepłą pierzynę. Podłączyłam telefon do ładowarki i próbowałam zasnąć. No właśnie, próbowałam. Za wszelką cenę nie mogłam zasnąć, lecz kiedy już byłam na pograniczu snu, usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju. Nie otwierałam oczu, bo byłoby to bezsensu. Chwilę potem poczułam jak ktoś całuje mnie w czoło.
- Jak ktoś może chcieć zniszczyć ta bardzo kruchą dziewczynę- powiedział mi nieznajomy głos, bo mogę stwierdzić iż to nie był głos Dylan'a.
Chwilę później usłyszałam jak ten ktoś zamyka drzwi. Wiem jedno, teraz to już na pewno szybko nie zasnę.
Miałam rację, zasnęłam dopiero po 5, a musiałam iść do szkoły. Obudził mnie dzwonek w telefonie. Odebrałam nawet  nie patrząc kto dzwoni.
- Jas, masz 15 minut i widzę Cię na dole. Jest 7:30 dziewczyno!- powiedziałam Zoe.
- Ummmm, okej- powiedziałam i się rozłączyłam.
Leżałam jeszcze chwilę w łóżku, aż dotarły do mnie słowa przyjaciółki. Kurwa pomyślałam. Mam niecałe 15 minut na wyszykowanie się. Zeszłam z łóżka i poszłam do garderoby. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Tam tylko umyłam zęby, zrobiłam czarne kreski eyeliner'em i pomalowałam usta na bordowo. Włosy rozpuściłam i ubrałam przygotowany zestaw. Weszłam do pokoju, zabrałam tylko telefon i torbę, i popędziłam do kuchni. Wzięłam tylko jabłko na drogę i już wychodziłam z domu. Weszłam do auta mojej przyjaciółki i się z nią przywitałam. Droga minęła nam w miarę szybko, bo chwilę później byłyśmy pod szkołą. Wysiadłyśmy z auta i skierowałyśmy się w stronę głównych drzwi, gdzie czekał na nas Will. Przywitałyśmy się z nim i razem weszliśmy do budynku. Każda para oczu była zwrócona w naszą stronę, co szczerze mówiąc cholernie mi przeszkadzało. Przy swojej szafce ujrzałam blondyna i azjate, którzy zawzięcie ze sobą dyskutowali. Kiedy nas zauważyli skończyli rozmawiać.
- A wy tu co?- zapytałam się.
- Wiesz, mamy być blisko ciebie nawet w szkole więc przyzwyczajaj się do naszego towarzystwa- powiedział blondyn i trącił ramieniem azjate, który wpatrywał się w Zoe.
- Dobra, róbcie co chcecie- powiedziałam, równocześnie otwierając szafkę i wrzucając do niej zbędne rzeczy.
Kilka minut potem zadzwonił dzwonek i Zoe z Calum'em poszła do sali biologicznej, natomiast Will do językowej. I co z tego wynikało? Że zostałam sama z blondasem z kolczykiem w wardze zwanym też jako Luke. Weszliśmy do sali od angielskiego [u nich to tak jak u nas polski XD] i zajęliśmy miejsca. A to, że zawsze na tej lekcji siedziałam sama, to pani kazała Luke'owi usiąść obok mnie. Przez połowę lekcji baba pieprzyła o jakimś Szekspirze. W pewnym momencie na chwilę położyłam głowę na ławce i przymknęła oczy. Nagle coś uderzyło o blat stolika i szybko poderwałam się do pionu.


Zauważyłam nauczycielkę przy naszym stoliku ze złym wyrazem twarzy.
- Skoro panienka Momsen tak bardzo uważa na lekcji to zrobi pani projekt z Luke'iem na temat miłości Romea i Julii- powiedziała i odeszłam do swojego biurka- A i jeszcze jedno, macie na to tydzień.
I w takim właśnie momencie chciałabym się zapaść pod ziemię. Ja i Luke mamy razem robić jakieś chujowe wypracowanie? Nie wyniknie z tego nic dobrego...
Kiedy zadzwonił dzwonek, jak strzała wyszłam z sali. Była to dopiero jedna lekcja z 7, a już mam dość. Od razu skierowałam się do sali, w której miałam mieć następną lekcję.
Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową, wyszłam z sali. Nie widziałam nigdzie Will'a, albo Zoe, także sama skierowałam się do mojej szafki. Wrzuciłam do niej wszystkie rzeczy i zamknęłam. Wzięłam telefon i napisałam do Will'a, że będę czekała na nich przy naszym stoliku. Tak jak napisałam tak też zrobiłam, lecz kiedy byłam już na stołówce podeszłam do 'kuchni' i wzięłam frytki, cole i cztery kawałki pizzy. Zapłaciłam za jedzenie i skierowałam się na dwór. Usiadłam przy naszym stoliku i czekałam na przyjaciół. Po kilku sekundach zauważyłam szczerzącego się Will'a i naburmuszoną Zoe.
- Jaaaaaaaasmine!!!!- krzyknął Will i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku- Jak dawno Cię nie widziałem.
- Debilu, przecież widzieliśmy się niecałą godzinę temu- powiedziałam do niego i roześmiałam się.
- Oj tam, to taki mały, zbędny szczegół- odpowiedział i usiadł obok mnie- Pizza!- wykrzyknął i zabrał mi dwa kawałki.
- Ty deklu, ona jest moja!- powiedziałam i próbowałam udawać poważną, lecz chwilę potem wybuchnęłam śmiechem. Nagle przed nami usiadła dwójka chłopaków...Calum i Luke.
- A wy co tu?- zapytałam się.
-  No wiesz, od teraz będzie to nasze stałe miejsce, musimy przecież być blisko ciebie- powiedział blondas, natomiast azjata patrzył cały czas na Zoe.
- Ale możecie przecież obserwować nas ze środka- powiedziałam i zabrałam się za jedzenie frytek.
- Nie, nie możemy. Prawda Calum?- zapytał się kolegi, a ten jak poparzony oderwał wzrok od Zoe i zaczerwienił się.
- Taaaa, nie możemy.
Kiedy wiedziałam, że nie odpuszczą darowałam sobie dalszą kłótnię. Chciałam coś powiedzieć, kiedy poczułam jak ciecz spływa po mojej głowie, a potem dobrze mi znany śmiech. Był to nikt inny niż Ian. Kiedy on wyszedł ze szpitala ja się pytam! Ze zaciśniętymi pięściami powoli wstałam. Odwróciłam się i myślałam, że rzucę się na niego z pięściami. I miałam tak zrobić lecz kiedy byłam metr od niego poczułam dwie silne dłonie na swojej talii.
- Nie warto, ten dupek chce Cie tylko zdenerwować. Powtarzam, nie warto- powiedział mi do ucha Luke.
Westchnęłam i poszłam w głąb szkoły. Dotarłam do metalowych drzwi i je popchnęłam. Za nimi znajdowały się schody prowadzące na dach szkoły. Do miejsca gdzie uczniowie nie mają prawa wchodzić. Wspięłam się na samą górę i otworzyłam kolejne, lecz teraz już zwykłe drzwi. Przede mną rozciągał się jeden z moich ulubionych widoków. Widziałam Londyn z góry. Mogłam obserwować ludzi, lecz oni mnie nie widzieli. Nikt nie wie o tym miejscu oprócz mnie, Zoe i Will'a. Oboje wiedzą, że jeżeli w szkole wybuchnę to tutaj te wszystkie emocje wygasną. Prościej mówiąc odpocznę i zrelaksuje się.
Podeszłam do krawędzi i usiadłam na murku, który przebiegał na jednej z nich. Zawsze kiedy tu siedzę próbuję przypomnieć sobie miłe chwile związane z rodzicami, lecz nie potrafię. Zawsze kiedy o nich pomyśle przypomina mi się dzień, w którym ON ich pozabijał. Do jasnej cholery, miałam wtedy z 10 lat, o ile nie mniej. A ON na oczach dziecka z zimną krwią zamordował rodziców. Pamiętam jak wtedy uciekłam, żeby nie widzieć tego. Lecz później się okazało, że on mnie widział i chciał zlikwidować wszystkich świadków. Na szczęście wtedy razem z bratem byliśmy już 'pod ochroną' i kiedy próbował zaatakować, złapali go. I jak widać teraz go wypuścili.
Siedziałam już tak z 30 minut i tylko wgapiałam się w ludzi, którzy ciągle się śpieszyli. Nie widzieli jak ktoś potrzebował czyjeś pomocy. Widzieli tylko czubek własnego nosa. W pewnym momencie usłyszałam zbliżające się kroki. Udawałam, że nic nie słyszę, lecz kiedy tylko poczułam rękę na swoim ramieniu, wzięłam ją i zablokowałam nieznajomego tak, że nie mógł się ruszać. W momencie odwrócenia zesztywniałam. Luke. Ten cholerny dupek przyszedł do mnie. Ale skąd do cholery on wiedział gdzie ja jestem? zapytałam się w myślach.
- Powiem Ci, że nie spodziewałem się, że kiedykolwiek dziewczyna rzuci mnie na kolana, dosłownie- powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Czego chcesz- zapytałam się przez zęby.
- No wiesz, lekcje się zaczęły. Ciebie nigdzie nie było i postanowiłem cię poszukać- odpowiedział na moje pytanie.
- Ale skąd?- chciał coś powiedzieć, ale nie zdąrzył, bo go uprzedziłam- Will ty durniu- powiedział bardziej do siebie niż do niego.
- Taaaa, Will to wielka papla- powiedział i się zaśmiał- Powiem Ci jedno, nie umie za bardzo trzymać gęby na kłódkę.
- Teraz już wiem- powiedziałam i wróciłam do swojej poprzedniej czynności, czyli obserwowanie ludzi.
Chwilę potem Luke do mnie dołączył.

         Luke POV

- Teraz już wiem- powiedziała i znowu usiadła na murku tak, żeby mieć widok na miasto.
Szczerze? Myślałem, że będzie się wydzierać na mnie, że tutaj przyszedłem, ale jak widać nie nam jej aż tak. Chwilę stałem i rozmyślałem nad jej zachowaniem, aż w końcu postanowiłem usiąść obok brązowowłosej. Siedzieliśmy tak z 5 minut, a ja nadal nie znalazłem sensu w gapienie się w Londyn i w ludzi.
- Dlaczego tutaj siedzisz i patrzysz na to- powiedziałem i pokazałem jej ręką na to co znajdowało się przede mną.
- Lubię obserwować ludzi, kiedy oni nie wiedzą o tym. Wtedy zachowują się- przerwała na chwilę, zapewne szukając odpowiedniego słowa- normalnie. Pokazują swoją naturę, nie udają nikogo.
- Ale nie ma w tym nic szczególnego- powiedziałem do niej.
- Wiesz jacy ludzie są zadufani w sobie?- zapytała się, lecz od razu mówiła dalej- Kiedyś zauważyłam jak starsza pani upadła na ulicy. Było południe więc masa ludzi na ulicach. I wiesz co, pomimo tego, że nie mogła sam wstać to nikt jej nie pomógł. Dopiero pół godziny później mała dziewczynka jej pomogła. Czy to jest normalne zachowanie, że ludzie widzą tylko siebie, a na innych nie zwracają uwagi?
- Wow, nie spodziewałem się czegoś takiego od ciebie- powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Widzisz, nie każdy jest kimś na kogo wygląda. Może pod skorupą chamskiej, wulgarnej i mającej wylane na innych dziewczynie skrywa się bardzo zraniona przez świat, która nie radzi sobie z większością wspomnień.
- A tak jest?- zapytałem się jej.
- U mnie?- widziałem jak myślała nad odpowiedzią- Nie, na pewno nie- powiedziała i pokręciła przecząc głową.
Lecz ja nie wiedziałem już co mam myśleć o tej dziewczynie.

***
Hejka naklejka, to znowu ja.
Postanowiłam, że na końcu dam trochę z perspektywy Luke'a. Chcecie więcej opisów sytuacji z jego punktu widzenia?
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału. Po prostu nie wyrobiłam się.
To...do zobaczenia :D




wtorek, 19 stycznia 2016

Four

...- Ludzie, potrzebuję czegoś, żeby się rozluźnić- powiedziałam i zobaczyłam jak Zayn się rozweselił.
- Mała, nie mogłaś powiedzieć wcześniej- gdy to powiedział od razu wyłożył na stół saszetkę z białym proszkiem w środku. Po wciągnięciu go, tradycyjnie urwał mi się film...

Obudził mnie okropny ból głowy. Próbowałam sobie przypomnieć jak znalazłam się  siebie w pokoju, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Ostatnie zdarzenie jakie pamiętam to to, jak Zayn wyciągnął prochy i razem się naćpaliśmy. Nie zapomniałam jednak tego, co Ian chciał zrobić Zoe. Wiem jedno, w drodze do warsztatu wstąpię do szkoły i 'na spokojnie' z nim porozmawiam. Zeszłam z łóżka i podeszłam do biurka gdzie stał kubek wody i jak mniemam tabletka na ból głowy. Jedno mnie zastanawia... jak to do cholery się tu znalazło! Jak podeszłam po tabletkę zobaczyłam, że pod szklankę została podłożona zgięta kartka. Podniosłam kubek i wzięłam kartkę.
     
         Jasmine, przyniosłem Cię do pokoju, kiedy zasnęłaś na ziemi. Nie miałem serca Cię budzić, dlatego postanowiłem Cię przebrać w wygodniejsze ciuchy. Powiem Ci, że nieziemsko wyglądasz w swojej koronkowej bieliźnie. Jak pewnie zauważyłaś zostawiłem Ci tabletki na kaca i wodę...
                                                                                                 L xxx

- A to gnojek, przebrał mnie- powiedziałam do siebie.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju Zoe. Kiedy je otworzyłam, ujrzałam w środku brązowowłosą dziewczynę owiniętą kołdrą. Kosmyki jej włosów walały się po szarej poduszce. Najciszej jak mogłam wyszłam z jej pokoju i zeszłam do kuchni. Tam wyciągnęłam miskę i nasypałam do niej płatków karmelowych. Zalałam je mlekiem i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i wybrałam na nim stronę z filmami. Po długim zastanowieniu, postanowiłam obejrzeć "Ted", ponieważ niedługo wychodzi druga część, a Will chce na nią iść. Kiedy wyszukałam już film, włączyłam 'Play' i w tej oto chwili w 99,9% skupiłam się na filmie.
Po męczących dwóch godzinach ciągłego śmiania się wyłączyłam film. Niecałą godzinę temu ze swojego pokoju wynurzyła się Zoe i zeszła do mnie na dół, pooglądała ze mną przez chwilę film lecz po kilku minutach poszła. Szczerze mówiąc dzisiaj nie wyglądała za zbyt załamaną. Wyglądało na to jakby miała na to wyjebane. I prawdę mówiąc nie jestem tym zbyt zaskoczona. Wtedy była już podpita i zgaduję, że bardziej rozemocjonowana. Sięgnęłam ręką po telefon, który swoją drogą nie wiem jak się znalazł na ziemi, i sprawdziłam godzinę. 11:10. Pora się uszykować i jechać do szkoły, żeby wpierdolić Ian'owi. Wstałam z kanapy i przeciągnęłam się, ponieważ ścierpłam jak cholera. Weszłam po schodach do swojego pokoju i od razu skierowałam się w stronę garderoby. Poszukałam jakiś dobry strój do obicia mordy Ian'owi i od razu się w niego przebrałam. Następnie zrobiłam smoky eye's, a usta podkreśliłam bordową szminką. Włosy spięłam w  wysokiego koka.Wzięłam telefon z biurka i włożyłam go do kieszeni. Zeszłam na dół i od razu skierowałam się ku wyjściu. Na podjeździe stał mój motor z wyścigów, pewnie dopiero wczoraj Zayn go dostarczył. No cóż. Wsiadłam na niego i odpaliłam. Otworzyłam bramę i odjechałam z podjazdu z piskiem opon.
Po niecałych 8 minutach znajdowałam się już przed szkołą. Zeszłam z motoru i zdjęłam kask. Zostało jeszcze jakieś 5 minut do dzwonka więc postanowiłam poczekać na Ian'a. Wiedziałam, że przyjechał dzisiaj do szkoły, bo na parkingu jest jego samochód. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam do Zayn'a, że za 20 minut będę u niego.
Kiedy zadzwonił dzwonek wstałam z pobliskiego murku i skierowałam się w stronę stolika, przy którym siedzi cała drużyna futbolowa, w tym Ian. Usiadłam na stoliku, a swój wzrok skierowałam w stronę wyjścia ze szkoły. Po kilku sekundach w końcu zauważyłam Ian'a. Wstałam ze stolika i mozolnym krokiem kierowałam się w stronę grupki.
- Ej Ian!- krzyknęłam by jakoś zwrócić jego uwagę- Jak tam po imprezie, żadnych wyrzutów sumienia, że teraz obściskujesz się ze swoją dziewczyną?
- Momsen, z jakiego powodu miałbym mieć wyrzuty sumienia- powiedział, lecz brzmiało to bardziej jak pytanie.
- No wiesz, może z tego powodu, że chciałeś zgwałcić moją przyjaciółkę?- zapytałam, cały czas wstrzymując wybuch złości.
- Ale przecież ona sama chciała się ze mną przespać- powiedział z kpiącym uśmieszkiem.
- Czy ciebie do reszty pojebało Ian?!- nie wytrzymałam już- Przez ciebie ona nie chce wyjść z pokoju, jest na skraju załamania! I ty śmiesz mówić, że to ona jest winna!- z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem zbliżałam się do niego.
- Mała, uspokój się- gdy to powiedział od razu rzuciłam się na niego pięściami.
Zadałam mu najpierw prawego sierpowego, a następnie lewego. Kopnęłam go z całej siły w brzuch i w czuły punkt. Kiedy widziałam, że ledwo co kontaktuje przestałam. Odwróciłam się i powolnym krokiem skierowałam się do ścigacza. W pewnej chwili usłyszałam głos Ian'a.
- Jasmine, miej się na baczności. Twój odwieczny wróg może w każdej chwili zaatakować- kiedy wypowiedział te dwa zdania zamarłam.
Skąd on to do cholery o tym wiedział. Przecież oprócz najbliższych nikt o tym nie wie. Wsiadłam na motor i odjechałam z piskiem opon. Jeżeli to prawda i ON przyjechał do Londynu to Zayn na pewno będzie coś wiedział. I prawdopodobnie mój braciszek niedługo u mnie zawita. Po 10 minutach stałam przed domem Zayn'a. Zaparkowałam i bez pukania weszłam do środka. Zauważyłam mulata przy stole, gdzie walały się porozwalane papiery. Lecz jeden najbardziej przykuł moją uwagę. Było to dokument dotyczący zwolnienia z odbywania kary dla niejakiego Peter'a Wilson'a. Człowieka, który uśmiercił moich rodziców. Człowieka, który z mojego życia zrobił istne piekło. Człowieka, który nigdy nie powinien się urodzić. Człowieka, przed którym próbuje uchronić mnie mój brat.
- Czyli to prawda?- zapytałam Zayn'a.
- Tak, zwolnili go za dobre sprawowanie 2 dni temu- odpowiedział z smutkiem w oczach Zayn.
- Za dobre sprawowanie? Jak mogli wypuścić takiego chuja na wolność za dobre sprawowanie!- w tej chwili moje zdenerwowanie osiągnęło najwyższy poziom.
Jak można zwolnić kogoś po pięciu latach 'dobrego' sprawowania, kiedy ten ktoś zabił dwie osoby i próbował zabić jedną? Powiem wam jedno, ten który go wypuścił był albo mocno najebany, albo chory psychicznie.
- Dylan już wie o tym, prawda?- zapytałam.
- Tak, powiedział, że przyleci najbliższym samolotem, czyli będzie w Londynie za około 3 godziny, wyleciał 5 godzin temu- odpowiedział na moje pytanie.
- Dobra Zayn, to ja spadam. Muszę przygotować dom na jego powrót- gdy to powiedziałam zaśmiałam się i wyszłam z jego domu.
Wsiadłam na ścigacz i pojechałam w stronę domu. Nie śpieszyło mi się, więc byłam tam po 30 minutach. Kiedy weszłam do niego zastałam Zoe, która biegała po domu jak szalona. Zawsze widziałam ją w takim stanie kiedy szykowała się na wyjście z kimś kogo naprawdę lubi...o nie. Żeby to nie było to o czym myślę.
- Zoe Penelope Francesca West!- wykrzyknęłam na cały głos- Co do cholery ty robisz!
- O! Jas, właśnie miałam po ciebie dzwonić. Musisz mi pomóc wybrać coś na "spotkanie" z Calum'em- gdy powiedziała spotkanie zrobiła cudzysłów w powietrzu.
- Chwila... do jasnej cholery z jakim Calum'em!?- zapytałam się jej, ponieważ nie znam żadnego Calum'a.
- Tego azjate, który wiesz co...opowiadałam Ci wczoraj. I jest taka sprawa, że musisz mi coś pożyczyć, ponieważ nie warto żebym jechała do domu na pół godziny- odpowiedziała.
- Okej, chodź do mojej garderoby, tam sobie coś wybierzesz. Ale uwaga, nie mam za dużo sukienek na "koleżeńskie spotkanie"- powiedziałam do niej przez śmiech i razem poszłyśmy w stronę mojego pokoju i garderoby.
Kiedy znajdowałyśmy się już w niej, postanowiłam dać wolną rękę Zoe i pozwolić jej na samodzielne szperanie. Kiedy dziewczyna przewracała moją garderobę do góry nogami, ja postanowiłam trochę odpocząć. Usiadłam na fotelu i wzięłam do ręki IPhone'a. Włączyłam niedawno zainstalowaną aplikację i postanowiłam przez ten czas w nią pograć.
     
           Godzinę później...

212, 213, 214, 215, 216, 217, 218...
- Jas!- moja przyjaciółka potrząsnęła mną tak, że telefon wypadł mi z rąk, co wiązało się także z niepobiciem mojego rekordu.
- Co?- zapytałam naburmuszona.
- Oj no, przecież nic się nie stało- powiedziała rozbawiona.
- Ty chyba nie wiesz co zrobiłaś. Byłam w trakcie pobijania mojego rekordu w Flappy Bird, kiedy to musiałam wytrącić mi telefon z ręki- powiedziałam do niej.
- Jasmine, wiesz co?- pokiwałam przecząco głową- Coś czuję, że uzależniłaś się od tej gry...ZNOWU.
- Dobra, japa. Nie uzależniłam się, jeszcze- powiedziałam- A pro po, co chciałaś, że musiałaś przerwać mi grę?
- Wybrałam już ciuchy, ale musisz mi pomóc powybierać dodatki- powiedziała.
- Dobra, pokaż mi co wybrałaś- powiedziałam do przyjaciółki, a ta mi pokazała sukienkę- Do jasnej cholery Zoe, skąd ty wytrzasnęłaś u mnie w szafie różową sukienkę!- powiedziałam zdezorientowana.
- No wiesz, minęła niecała godzina, dotarłam do początków twojego stylu ubierania i...Wuala- gdy to powiedziała wskazała na sukienkę.
- Dobra, zajmijmy się dodatkami. Ty idź zrób makijaż i włosy, a ja je poszukam i ci je przyniosę, okej?- zapytałam się.
- Okej- gdy tylko to powiedziała poszła w stronę łazienki, ja natomiast zabrałam się za dobranie dodatków.
Kiedy miałam już wszystkie dodatki, czyli złoty duży zegarek, białe szpilki, delikatny złoty łańcuszek i złote kolczyki w kształcie malutkich diamencików. Podałam je Zoe, a ta zaczęła się ubierać. Zostało jej 15 minut, więc musiała się pośpieszyć. Kiedy wyszła z łazienki po prostu nie mogłam oderwać od niej wzroku. Wyglądała nieziemsko. Wszystko ze sobą idealnie współgrało, a jej piękne, rozpuszczone włosy dodawały temu wszystkiemu dodatkowego uroku.
- Zoe, wyglądasz przepięknie- powiedziałam i zamknęłam ją w szczelnym uścisku.
- Dobra, mam jeszcze 5 minut, możesz mi powiedzieć, dlaczego przyjechałaś do domu taka rozkojarzona- zapytała z troską.
- Zwolnili Wilson'a z odbywania kary- powiedziałam, na co ona się wzdrygnęła.
- A to gnojek jeden, pewnie z własnej woli go nie zwolnili- gdy to powiedziała, ja parsknęłam śmiechem.
- Dobra, dosyć. Masz minutę, ponieważ on za chwilę po ciebie przyjdzie- powiedziałam to, a ona sprintem pobiegła na dół.
Chwilę potem usłyszałam dzwonek do drzwi i śmiech mojej przyjaciółki. Cały czas się zastanawiałam kim jest ten Calum, bo nie znam żadnego azjaty...moment...o w mordę, kolega Luke'a jest azjatą. Moje rozmyślania przerwał dźwięk tłuczonego szkła. Wyciągnęłam broń i powoli schodziłam po schodach. Kiedy byłam już na dole, zauważyłam czyjeś torby leżące na podłodze i już się domyśliłam kto to. Schowałam broń i weszłam do salonu gdzie ujrzałam mojego brata stojącego nad rozbitym wazonem.
- Dylan!- krzyknęłam i rzuciłam się na niego. Ten mnie złapał i obkręcił kilka razy. Nie mogliśmy przestać się śmiać.
- Tak bardzo tęskniłem siostrzyczko- powiedział w moje włosy.
- Ja też, ale wiem, że masz mi coś ważnego do powiedzenia- powiedziałam i zmieniłam wygląd mojej twarzy na poważny.
- Czyli już wiesz?- zapytał się.
- Tak i naprawdę nie rozumiem jak mogli go wypuścić, przecież to jest psychopata!- krzyknęłam.
- Wiem, dlatego załatwiłem Ci czwórkę chłopaków, którzy będą twoimi 'prywatnymi ochroniarzami'- gdy to powiedział zrobił cudzysłów przy dwóch ostatnich słowach.
- Al...-próbowałam coś powiedzieć lecz on mnie wyprzedził.
- Nie ma żadnego 'ale', wiesz jak bardzo niebezpieczny jest Peter, a to że uważasz siebie za silną nic nie znaczy. Oni już o tym wiedzą i mieli niedawno się wprowadzić obok ciebie- gdy wypowiedział ostatnie słowa. To nie mogła być prawda.
- A i jeszcze jedno, mają niedługo tu przyjść, żeby im wytłumaczyć co i- jego wypowiedź została przerwana przez dzwonek do drzwi- O! To chyba oni- powiedział i poszedł otworzyć drzwi.
Ja natomiast dostałam załamania psychicznego. Do jasnej cholery, dlaczego akurat musiał być to ten blondyn!


***
Hejka! W końcu napisałam ten przeklęty czwarty rozdział. Tak strasznie
mi się dłużyło pisanie go...
Uwaga, rozdział nie został przeze mnie sprawdzony także za wszelkie błędy przepraszam.
P.S. Rozdziały będę próbowała dodawać we wtorki ^^
P.S.2. W 'Bohaterach' został dodany Ian


sobota, 9 stycznia 2016

Three

     ...- 3!- cisza.
        - 2!- słychać było warkot silników.
        - 1!- w momencie kiedy kobieta opuściła flagę rozpoczął się wyścig...

Wszyscy ruszyli z piskiem opon.
Ja jadę tylko 100 km/h. Niech się cieszą.
Minęłam pierwszy zakręt.
Przyśpieszyłam.
Wyminęłam prawie wszystkich. Zostało dwóch.
Przyśpieszyłam do 180 km/h.
Wyprzedziłam przedostatniego. Został jeden. Nowy.
Ostatni zakręt.
Jechałam 240 km/h.
400 metrów od mety wyprzedziłam nowego.
Uwaga...linia mety.
Wygrałam. Zostałam zwycięzcą tego cholernie prostego wyścigu. Zatrzymałam ścigacz i zeszłam z niego. Zauważyłam jak ten nowy ściąga kask i rzuca nim o ziemie. Chwila...to Luke. To blondasek był ten nowym zawodnikiem.
- Ty- wskazał na mnie- Dlaczego nie zdejmujesz kasku. Boisz się, że każdy wystraszy się twojej gęby. Na pewno oszukiwałeś. Nikt, powtarzam nikt jeszcze ze mną nie wygrał- powiedział mocno wkurzony.
- Ja?- zapytałam- Myślisz, że boję się pokazać swoją, jak to można wywnioskować po twojej wypowiedzi, brzydkiej gęby? Nigdy. Słuchaj Luke- gdy wypowiedziałam jego imię naprężył swoje mięśnie- mnie każdy w tym i nie tylko tym mieście zna. Ciebie natomiast garstka ludzi. A co do oszustwa. Ja zawsze wygrywam. Nigdy nie oszukuje. Natomiast nie wiem jak z tobą- powiedziałam już nieco wkurwiona.
- Zdejmij ten zasrany kask Jasmine, niech wie kto z nim wygrał- powiedział mi na ucho Zayn.
- Okej, już zdejmuje, a ty- wskazałam na blondasa- szykuj się na ogromną niespodziankę.
Odpięłam kask i powoli zdjęłam go z głowy. Potrząsnęłam głową tak, żeby włosy się dość normalnie ułożyły. Kask wzięłam pod pachę i podeszłam do Luke'a. Zdziwienie wymalowane było na jego twarzy.
- Taaa, zdziwiony, prawda Luke? A odpowiedź na twoje wcześniejsze pytanie. Jasmine. Nazywam się Jasmine- powiedziałam i poszłam w stronę moich przyjaciół.
- Jas, widziałaś jego minę?- zapytał ledwo trzymający się na nogach Will. Powiem wam jedno ten człowiek ma najbardziej zaraźliwy śmiech na tej planecie.
- Oczywiście, że tak- powiedziałam przez śmiech.
Po wyścigach postanowiliśmy chwilę porozmawiać ze znajomymi. Jedyna wiadomość, która mnie ucieszyła to to, że nigdzie nie było Luke'a i reszty. O 2:17 postanowiliśmy się zbierać, jutro szkoła, trzeba się wyspać...i tak pewnie zaśpię ale cóż. Powiedziałam Zayn'owi, żeby przyprowadził mi jutro motor i poszłam w stronę mojego samochodu. Odwiozłam Will'a i Zoe, a następnie pojechałam do siebie. Wjechałam do garażu i od razu skierowałam się w stronę sypialni. Wzięłam piżamę (w moim przypadku była to tylko bluzka mojego brata i majtki) i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż i ubrałam piżamę. Umyłam zęby, a włosy spięłam gumką w koński ogon. Wyszłam szybko z łazienki i kiedy byłam przy łóżku rzuciłam się na nie. Tak, rzuciłam się, nie położyłam się lub usiadłam. Ja po prostu leżałam twarzą do poduszki nie mając siły na nic. Ustawiłam tylko budzik w telefonie i podłączyłam go do ładowarki. Po kilku minut znalazłam się w krainie snów...
Drrrrrr, drrrrrr, drrrrrr...
-Kuźwa, gdzie jest ten zasrany telefon- wyklinałam telefon kiedy jakimś cudem rano, nie mogłam odszukać go ręką na łóżku.
Kiedy po kilkudziesięciu sekundach udało mi się go w końcu wyłączyć, mozolnie wstałam z mojego wygodnego łóżka. Weszłam do garderoby i poszukałam jakiś ciuchów do szkoły. Kiedy w końcu je znalazłam, poszłam do łazienki gdzie wykonałam moją poranną toaletę. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż, a usta dopracowałam szminką w kolorze zbliżonym do odcienia moich naturalnych ust. Dzisiaj odpuściłam sobie kreski eyeliner'em. Ubrałam ciuchy, a włosy związałam w kucyk. Spakowałam potrzebne książki do szkoły i zeszłam na dół. Od razu skierowałam się do kuchni. Z szafki wyjęłam miskę i wsypałam do niej płatki. Nalałam jeszcze do niej mleka i wsadziłam na minutę do mikrofalówki.
Kiedy byłam już najedzona zobaczyłam że jest już 7:49. No cóż, spóźnię się pomyślałam. Wzięłam deskorolkę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i zaczęłam jechać w stronę szkoły. Szczerze? Nie śpieszyło mi się. Dotarcie na czas do istnego piekła jest, w moim przypadku, niemożliwe. Po 15 minutach byłam na miejscu. Wjechałam na korytarz i podjechałam do mojej szafki. Wsadziłam do niej deskorolkę i niepotrzebne mi na razie książki. Zostało mi jeszcze 25 minut pierwszej lekcji, także postanowiłam pójść do sali, w której się ona odbywała. Znalazłam ją i weszłam, pani tylko popatrzyła na mnie i wróciła do omawiania tematu lekcji. Pewnie się dziwicie dlaczego nie zaczęła wrzeszczeć...no cóż, każdy nauczyciel wie, że ja zawsze się spóźnię na pierwszą lekcję i nic tego nie zmieni. Spojrzałam w kierunku Zoe, zajęła dla mnie miejsce. Kiedy szłam do ławki zauważyłam Azjatę a obok niego Luke'a, który zwyczajnie się na mnie gapił. Powiem wam jedno...coś sądzę, że ten rok będzie pełen niespodzianek.
Koniec 3 lekcji, mieliśmy teraz najdłuższą z przerw. W końcu! Przez ten czas Hemmings nie podchodził do mnie, ani nie zaczepiał. Razem z Zoe poszłyśmy do swoich szafek zanieść książki. Will powiedział, że będzie czekał na nas na naszym miejscu na stołówce. A to, że z Zoe mamy obok siebie szafki postanowiłyśmy iść zanieść książki razem. Kiedy doszłyśmy od razu wpisałam odpowiedni szyfr i otworzyłam szafkę, wrzuciłam do niej książki i wzięłam jabłko i wodę. Kiedy zamknęłam szafkę zobaczyłam jak ktoś, a raczej Luke, opiera się o szafkę obok.
- Siema Momsen, wiesz co? Nie wiedziałem, że chodzisz do mojej klasy- powiedział i uśmiechnął się zadziornie.
- Hemmings...cóż za powitanie. I wiesz co? Ta klasa nie jest twoja, zrozumiałeś. W tej szkole nikt Cię nie zna. Każdy ma cię w dupie. Ja, jestem postrachem szkoły. To ja jestem mistrzem- powiedziałam zaciskając mocno pięści- Takie małe pytanko...Jakie to uczucie kiedy chłopak przegra z dziewczyną, co?- powiedziałam i odeszłam z Zoe w stronę stołówki.
Gościu nie wie z kim zadarł. Każdy w tym mieście mnie zna i się mnie boi. Niektórzy boją się nawet spojrzeć...no ale kurwa mać, ja od samego wzroku nie zabijam. Po kilku minutach doszłyśmy na stołówkę. Przeszłyśmy przez całą i wyszłyśmy na powietrze, tam znajdowało się kilka stolików, w tym nasz. Podeszłyśmy do Will'a i zajęłyśmy miejsca. Usiadłam tyłem do wszystkich, było to moje częste miejsce. Nigdy nie obchodziło mnie to co robią inni. Najważniejsze było to, że zawsze byłam z Zoe i Will'em. W szkole nic innego nie było mi potrzebne. Zaczęliśmy rozmawiać o imprezie, która miała się u mnie odbyć wieczorem. I szczerze mówiąc chyba temat ten był numerem jeden w całej szkole. Ale jedno już postanowiłam, będzie to ostatni impreza u mnie.

             7 godzin później...

Lekcje skończyły się 3 godziny temu, a ja zamiast szykować dom na imprezę leże na łóżku i leże. W końcu postanowiłam wstać i pojechać po kilka... może kilkadziesiąt butelek alkoholu, wódki i bóg wie czego jeszcze. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę garażu. Usiadłam do mojego białego Land Rover'a i pojechałam w stronę Tesco. Kiedy byłam już na miejscu od razu poszłam na dział z alkoholem. Powiem wam jedno...brałam to w masowych ilościach. Poszłam jeszcze po kilkadziesiąt butelek Coca-Coli i Pepsi. Na samym końcu weszłam na dział z chipsami. Wzięłam po kilkanaście paczek z każdego rodzaju. Obładowana ruszyłam do kasy. Widziałam jak twarz kasjerki z "w dupie to mam" zmieniła się na "o huj, po co jej tyle tego?!". Zaśmiałam się pod nosem. Często bywałam w tym sklepie z taką ilością produktów...no cóż, może nie był to alkohol, ale słodycze jak najbardziej! Zapłaciłam za produkty i poprowadziłam wózek do samochodu. Mozolnie wyciągałam wszystkie zakupy i wkładałam je do bagażnika. Po męczących 15 minutach miałam zapakowany cały bagażnik. Wlazłam do samochodu i odpaliłam go. Po 20 minutach ostrożnego jechania dotarłam do domu. Światło się paliło, co oznaczało jedno... Will i Zoe zaczynają jakby to powiedzieć...urządzać imprezę. To zawsze oni wszystko przygotowywują, czyli organizują DJ'a, zajmują się domem, tak żeby wszystko wyglądało jak najlepiej. Tylko potem sprzątać im się nie chce i zostaję z tym wszystkim sama.
     
        Do: Debil #1
   "Thompson, na zewnątrz już i pomożesz mi z tymi całymi zakupami!!"
        Od: Debil #1
   "Daj mi 2 minuty :*"

Tak jak napisał tak było. Niecałe dwie minuty potem zauważyłam niebieską czuprynę mojego przyjaciela. Przywitałam się z nim i razem zaczęliśmy wnosić zakupy do kuchni. Po 40 minutach wszytko znajdowało się już w kuchni. Znajdowały się tam też z 300 plastikowych kubeczków. Poprosiłam Will'a i Zoe, żeby wszystko już przygotowali, a ja pójdę się przebrać. Tak jak mówiłam, tak zrobiłam. Weszłam po schodach i od razu skierowałam się w stronę mojego pokoju. Weszłam do garderoby i poszukałam jakieś ciuchy na imprezę. Wyszło na to, że ubrałam koszulę w zielono-czarną kratę, granatowe jeansy i tego samego koloru Conversy. Następnie zrobiłam smoky eye's. Na samym końcu podkreśliłam usta krwisto czerwoną szminką. Włosy natomiast tylko rozpuściłam. Miałam już wychodzić, kiedy do pokoju wpadła rozzłoszczona Zoe z wielką plamą na sukience.
-Jas, musisz mi pomóc- powiedziała.
-Od razu mówię, że nie mam tylu sukienek jak ty- powiedziałam do dziewczyny i pociągnęłam ją w stronę garderoby.
Zoe usiadła na fotelu, a ja zaczęłam przeszukiwać garderobę w celu znalezienia sukienki dla niej. Odnalazłam 5, moim zdaniem, ładnych sukienek. Nie miałam ich dużo, bo prawie cały czas chodzę w spodniach, natomiast Zoe odwrotnie. Prawie nigdy nie chodzi w spodniach. Słyszałam jak impreza zaczęła się na dole...no cóż, Will się nią sam zajmie przez co najmniej 15 minut.
Kiedy w końcu dziewczyna wybrała sukienkę, poszła do łazienki w celu przebrania się. 10 minut potem byłyśmy gotowe i wyszłyśmy z pokoju. Nawet na górze można było już poczuć smród jaki wywołała ta impreza. Zeszłyśmy po schodach i dostałam ogromnego szoku, na dole było z 200 ludzi, zawsze było ze 100. Można było zauważyć, że połowa jest już naćpana lub podpita. Na kanapie siedział Will, Zayn, Harry i Louis. Cała czwórka miała w rękach kubeczki z jak mniemam alkoholem. Przywitałyśmy się z nimi i usiadłyśmy, ja pomiędzy Will'em a Harry'm, a Zoe obok Louis'a. Po kilku minutach słuchania 'ciekawej' opowieści Zayn'a o tym jak pokonałam tego nowego miałam dość. Powiedziałam Will'owi, że idę się napić. Nic nie powiedział, tylko kiwnął głową i dalej śmiał się z tego co opowiadał Zayn. Mozolnie wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę kuchni, gdzie znajdował się, moim zdaniem, roczny zapas alkoholu. Kiedy znajdowałam się już w środku, poszłam po plastikowy kubeczek i nalałam do niego jakiegoś nie znanego mi dotąd alkoholu. Wzięłam jednego ogromnego łyka i w ten sposób opróżniłam kubek. Poczułam jak ciecz rozpala mnie od środka. Postanowiłam, że jutro nie pójdę do szkoły, także mogłam sobie dzisiaj troszkę zabalować. Nalałam sobie do kubeczka wszystkiego po trochu i od razu opróżniłam. Czułam jak wypite przeze mnie procenty, mają nade mną przewagę, a prościej mówiąc nie byłam trzeźwa. Po jeszcze kilku kolejkach odłożyłam kubek i poszłam na parkiet, a raczej na środek salonu.


Po 2 godzinach tańczenia na 'parkiecie' miałam wrażenie, że ktoś mnie cały czas obserwuję. Lecz jak się odwracałam nie mogłam znalazłam nikogo kto wyglądał podejrzanie. Przeprosiłam na chwilę chłopaka, z którym tańczyłam i poszłam do kuchni w celu nalania sobie kolejnego drinka. Kiedy szłam do kuchni w tłumie mignęła mi poznana niedawno blond czupryna. I szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to, ponieważ zazwyczaj po takiej ilości alkoholu mam zwidy...bardzo często. Kiedy znalazłam się przy drzwiach od kuchni zauważyłam zapłakaną Zoe. Nie zważając już na nic, skierowałam się w stronę płaczącej przyjaciółki. West rzadko płacze, nie pamiętam nawet kiedy ostatnio, dlatego musiało być to coś poważnego. Kiedy usiadłam obok Zoe, ta automatycznie się do mnie przytuliła. Czułam jak jej łzy moczą moją bluzkę, lecz nie obchodziło mnie to.
- Zee, co się stało?- zapytałam dziewczynę.
- Bo, bo...no Ian...on zaciągnął mnie do pokoju, i, i, i...tam się do mnie dobierał, krzyczałam ale to nic nie dało...gdyby nie taki jeden Azjata...on, on by mnie zgwałcił- gdy tylko Zoe powiedziała od nowa zaczęła płakać, natomiast we mnie coś pękło.
Krew we mnie cały czas buzowała, dlatego gdy tylko zaprowadziłam dziewczynę do pokoju gdzie od razu zasnęła, zeszłam na dół poszukać Ian'a. Powiem wam jedno, dostałam kurwicy, kiedy okazało się, że ten bydlak pojechał sobie do domu. I w takim momencie chciałam tylko się rozluźnić. Nic więcej. Zauważyłam jak nasza ekipa siedzi w tym samym miejscu co na początku, czyli na kanapie.
- Ludzie, potrzebuję czegoś, żeby się rozluźnić- powiedziałam i zobaczyłam jak Zayn się rozweselił.
- Mała, nie mogłaś powiedzieć wcześniej- gdy to powiedział od razu wyłożył na stół saszetkę z białym proszkiem w środku. Po wciągnięciu go, tradycyjnie urwał mi się film.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Two

      ...- Jas, gratuluję Ci nowych sąsiadów. I wiesz co? Powiadam, że od dzisiaj będę częstym gościem       u ciebie- powiedział Will...

Po komentarzu Willa, odnośnie moich nowych sąsiadów udaliśmy się do sali kinowej w piwnicy. Kazałam Will'owi i Zoe wybrać film, a ja powiedziałam im że pójdę przynieść przekąski, czyli prawie wszystko to co kupiliśmy. Weszłam do kuchni i od razu poszłam wyciągnąć z szafki kilka misek. Wysypałam do nich kilka paczek żelków, nachos'y i zrobiony wcześniej już popcorn. Zauważyłam przez okno, jak blondyn siedzi na schodach i prawdopodobnie pije wódkę. Kiedy mnie zauważył ściągnął okulary i puścił oczko. I wicie co było w tym najdziwniejsze? Poczułam jak się rumienię...
Po kilkunastu minutach weszłam do sali obładowana słodyczami i napojami, które kupiliśmy wcześniej. Zaraz po wejściu uświadomili mnie, że wybrali "Gwiazd Naszych Wina". I wiecie co? W tym momencie mam zamiar wyrzucić moich drogich przyjaciół za to, że to wybrali. Ja nie chce ich potem pocieszać... nie wiem jak Zoe, ale Will na pewno się rozbeczy. No ale cóż, nie miałam wyboru. Usiadłam na kanapie i wzięłam Sprite oraz kilka, może kilkanaście paczek żelków. Wzięłam pilota i włączyłam 'PLAY'. Widziałam jak Will zabiera ze stolika paczkę chusteczek, wychodzi na to, że miałam rację.
     
           2 godziny później...

Jest już po północy, a film dopiero się skończył. Pewnie chcecie wiedzieć co z Will'em? Już wam mówię, biedny chłopczyk siedzi przytulony do Zoe i płacze. Nie, moim zdaniem to nie jest płacz, on po prostu ryczy jak baba i mówi, że to niesprawiedliwe, że on umarł a ona nie... no cóż, poznajcie Will'a. Dobra, minęło już 15 minut od końca filmu, pora zrobić z nim porządek.
-Will! Do jasnej cholery weź się w garść, to tylko głupi film! A poza tym chyba nie chcesz by jutro nowi zobaczyli cię w takim stanie?- zapytałam się go z cwanym uśmieszkiem, bo wiem że to na niego zadziała.
- Jasmine i dopiero teraz mi o tym przypominasz! Dziewczynki, przepraszam bardzo, ale na mnie już czas, to- i tu pokazał na siebie- samo się nie zrobi- powiedział i wyszedł z pokoju.
-Dobra, Zoe, chodź na nas już też pora- powiedziałam i poszłam za przyjacielem, w stronę własnego pokoju.
Po dotarciu do pokoju od razu ruszyłam w stronę garderoby, wzięłam stamtąd piżamę i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam ubrania  i weszłam pod prysznic, dokładnie namydliłam całe ciało, a następnie spłukałam. Wyszłam z kabiny i wytarłam się ręcznikiem. Założyłam piżamę i związałam włosy w koński ogon. Podeszłam do umywalki i umyłam zęby. Po kilku minutach znajdowałam się w moim ciepłym łóżku. Podłączyłam telefon do ładowarki i zgasiła lampkę przy łóżku. Kilka minut potem zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk cholernie znienawidzonego przeze mnie budzika. Wyłączyłam go i usiadłam na łóżku, po to by wrócić do świata żywych. Po jak zgaduję około 15 minutach zeszłam z łóżka i poszłam na dół, żeby zrobić dla nas śniadanie. W kuchni wyciągnęłam duży talerz oraz chleb. Z lodówki wyciągnęłam Nutelle i zaczęłam robić górę kanapek. Skończyłam 10 minut potem. Zjadłam z 10 kanapek i postanowiłam zawołać tą dwójkę na śniadanie.
-Will, Zoe widzę was na dole za 2 minuty!! Jeżeli nie, możecie pomarzyć o wypadzie na wyścigi!- kiedy skończyłam ich wołać usłyszałam jak zbiegają po schodach.
Powiadomiłam ich jeszcze, że mają 30 minut do wyjazdu do szkoły i że mają się pośpieszyć. Za to ja poszłam do łazienki i umyłam zęby. Następnie założyłam uszykowane już wcześniej ciuchy i zrobiłam czarne kreski eyeliner'em oraz pomalowałam rzęsy. Dodatkowo usta podkreśliłam bordową szminką. Włosy rozpuściłam. Wzięłam telefon i kartę i skierowałam się na dół. Oznajmiłam Will'owi i Zoe, że pojadę wcześniej ścigaczem. Weszłam do garażu i od razu popędziłam do mojego najnowszego cudeńka- MV Augusta F3 800. Zakupiłam to tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego i nie miałam okazji jeszcze go wypróbować. Odpaliłam go i wyjechałam z piskiem opon z posesji. Pojechałam od razu w stronę budynku, który stanie się piekłem przez 10 następnych miesięcy. Usiadłam pod drzewem, w cieniu i patrzyłam na uczniów, którzy się już zjeżdżają. Najlepsi byli pierwszoklasiści którzy nie wiedzieli co robić. Widziałam także grupę chłopaków, którzy patrzyli na mój nowy ścigacz. Nie mogli oderwać od niego oczu. Każdy w tej szkole wie, jak mam na imię i wie, żeby ze mną nie zadzierać, bo jestem zdolna do wszystkiego. Prawie każdy zna moją przeszłość co nie jest zbyt fajne, no ale cóż, nic nie mogę z tym zrobić. 10:55. Za chwile ma przyjechać Zoe z Will'em. Wstałam z ziemi i otrzepałam się z niewidzialnego pyłu. Podeszłam do naszego stałego miejsca na parkingu i czekałam na nich. Po 5 minutach w końcu przybyli. I znowu spóźnieni, pomyślałam. Przywitałam się i biegliśmy w stronę auli, gdzie zaczęło się już rozpoczęcie. Otworzyłam wielkie drzwi i weszłam do środka jako pierwsza... może, nie weszłam lecz zostałam wypchnięta do przodu.
- Ymm, dzień dobry?- bardziej zapytałam się niż powiedziałam do dyrektora.
- Czy panienka Momsen nigdy nie zmieni swoich nawyków?- zapytał się pan Smith, dyrektor tej zasranej budy.
- Wie, pan zważając, że to ostatni mój rok w tej budzie to... nie- powiedziałam na śmiech ogarnął całe pomieszczenie.
- Ahhh, dobrze, usiądźcie gdzieś, gdzie jest wolne miejsce- powiedział i zaczął wygłaszać przerwaną przez nas przemowę.
Will pociągnął nas na sam koniec gdzie były wolne 3 miejsca. Usiedliśmy tam i zauważyłam, że kilka rzędów w przód siedzi ten blondyn i Azjata, którzy od niedawna nazywają się moimi sąsiadami. Rozsiadłam się wygodnie na krześle i wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Byłam w trakcie sprawdzania Twittera, gdy poczułam jak Zoe mnie szturcha w ramię. Kiedy podniosłam wzrok zauważyłam, że wzrok każdego na sali skierowany jest na moją osobę.
- Widzę, że panienka Momsen nie jest zainteresowana o czym mówię- powiedział zdenerwowany dyrektor.
- Oh, jak dobrze mnie pan zna- powiedziałam teatralnym głosem.
- Skoro nie interesuje Cię to, to po co tu przyszłaś- spytał pan Smith.
- Szczerze mówiąc... nie wiem- powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi- do widzenia panie Smith- powiedział i zniknęłam za dużymi szklanymi drzwiami.
Wiedziałam jedno, muszę napisać, Zoe lub Will'owi gdzie będę na nich czekała.
     
        Do: Lamuuus
   "Będę czekała na was za pół godziny w Starbucksie obok szkoły XOXO"
        Od: Lamuuus
   "Spoooczi, będziemy za 20 minut :*"

Wyszłam z budynku i skierowałam się w stronę ścigacza. Założyłam kask i odpaliłam go. Ze szkolnego parkingu wyjechałam z piskiem opon. Jechałam 5 minut, aż w końcu dotarłam do dobrze znanego mi miejsca. Las. Jedyne miejsce, gdzie mogę zachować całkowity spokój i ciszę. Pomimo tego, że lubię warkot silników, cisza zawsze była czymś przyjemnym. Była, jest i będzie. Natomiast las ten pamiętam jeszcze z dzieciństwa, kiedy to jeszcze żyli moi rodzice. Zdjęłam kask i poszłam w stronę lasu. Miałam tu swoją wydeptaną ścieżkę, które prowadziła do pięknego jeziora. Po kilku minutach wędrówki dotarłam na mostek. Zdjęłam buty i weszłam na niego. Usiadłam na krawędzi i zamoczyłam nogi w zimnej, jak na tą porę, wodzie. Nie pamiętam, nawet kiedy ostatnio tu byłam. Nigdy nie miałam czasu, jak nie wakacje, to wyścigi lub wypady z Will'em i Zoe. Dzisiaj był ten czas, tylko dla mnie. Nikt, powtarzam nikt nie może zniszczyć tej chwili. Sprawdziłam godzinę. 11:40. Zostało mi 15 minut z mojego spokojnego życia. W pewnej chwili usłyszałam szelest za mną. Wyciągnęłam broń zza spodni i odbezpieczyłam ją. Wstałam z pomostu i szybko ubrałam buty. Nagle ujrzałam zza drzewa postawioną do góry blond czuprynę.
- Ty blondi!- krzyknęłam- Liczę do trzech, a ty masz wyjść zza drzewa, jeżeli nie to inaczej się pobawimy.
- 1!-nic.
- 2!- i trafiłam kulką w drzewo obok.
- I......- nie zdąrzyłam, ponieważ zobaczyłam wysokiego blondyna z kolczykiem w wardze... chwila to ten blondyn z sklepu i zarazem mój nowy sąsiad.
- Spokojnie mała, nic ci nie zrobię- powiedział i posłał zadziorny uśmiech- Jestem Luke, a ty?
- Po pierwsze, mała jest tylko twoja pała, a po drugie muszę już lecieć- powiedziałam i skierowałam się w stronę motoru.
Kiedy byłam kilkadziesiąt metrów przed nim usłyszałam jak ktoś za mną biegnie. Zaczęłam przyśpieszać. W końcu dotarłam do ścigacza, broń schowałam do schowka i założyłam kask. Zauważyłam, że Luke stoi w miejscu i ma otwartą (jak myślę) ze zdziwienia buzię. Odjechałam z piskiem opon i pojechałam w stronę domu. Nie miałam ochoty na to, żeby spotkać się z Will'em i Zoe w kawiarni. 10 minut potem wjeżdżałam na posesję. Ścigacza zaparkowałam przed domem, ponieważ nie była potrzeba zamykania go w garażu gdyż wieczorem muszę gdzieś pojechać. Ściągnęłam kask i weszłam przez dość duże drzwi do domu. Od razu skierowałam się do kuchni. Nalałam sobie wody i wyjęłam telefon. Postanowiłam napisać do Zoe, że jednak nie dam rady do nich przyjechać i że maja na mnie nie czekać...
     
           9 godzin później...

22:40. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu i od razu wiedziałam kto. Po kilku sekundach w salonie zobaczyłam Will'a i Zoe. Will był ubrany prawie cały na czarno, natomiast Zoe była ubrana w bordową sukienkę bez ramiączek, czarne lity i na to założoną skórzaną kurtkę. Do tego usta podkreśliła także bordową szminką, a oczy czarną kreską. Przywitali się ze mną i powiedzieli, że wyścigi jednak są o 23:30, a nie o 24, jak to zazwyczaj bywa. Pędem popędziłam do garderoby i poszukałam ciuchów na wyścigi. Założyłam bordowe rurki, czarną krótką bluzkę z długim rękawem, a na to zarzuciłam szarą bejsbolówką. Na nogi założyłam czarne lity z ćwiekami. Kiedy byłam ubrana podeszłam do toaletki i usta podkreśliłam bordową szminką, natomiast oczy czarną kreską. Zostały mi tylko włosy. Wyprostowałam je i zrobiłam loki na końcówkach. Zgarnęłam jeszcze czarne Ray Bany z szafki i zeszłam na dół. Była 23, także musieliśmy się śpieszyć. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na przedmieście, gdzie odbywały się wyścigi. Ja wsiadłam na ścigacz, natomiast Will i Zoe pojechali jednym z moich samochodów. Założyłam kask i odjechałam z piskiem opon. Musiałam dotrzeć tam w 15 minut.
Przyjechałam w sam raz. Zaparkowałam motor niedaleko startu i podeszłam organizatora, Zayn'a.
- Zayyn!- powiedział i rzuciłam się w ramiona jednej z bliższych mi osób.
- Mała, co tak długo, już się bałem, że się nie pojawisz- powiedział z udawanym smutkiem.
- Dobra, dobra, i co jakie wieści?- zapytałam się mulata.
- Cały czas Ci sami, ale zapisał się też jakiś nowy, podobno niedawno się tu wprowadzili- odpowiedział.
- Och, czyli trzeba mu pokazać kto rządzi w tym mieście- powiedziałam i chytrze się uśmiechnęłam.
- Oczywiście! Ale teraz rusz swój jakże seksowny tyłek i marsz na start, za 3 minuty rozpoczyna się wyścig- kiedy to powiedział od razu założyłam kask, a włosy schowałam do niego. Podeszłam do maszyny i ruszyłam w stronę startu. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam tylko jeden nowy motor. Przyznam całkiem dobry, ale i tak nie dorówna mojemu. Nagle przed nami pojawiła się kobieta ubrana bardzo skąpo. Trzymała w prawej ręce flagę.
- 3!- cisza.
- 2!- słychać było warkot silników.
- 1!- w momencie kiedy kobieta opuściła flagę rozpoczął się wyścig...