sobota, 9 stycznia 2016

Three

     ...- 3!- cisza.
        - 2!- słychać było warkot silników.
        - 1!- w momencie kiedy kobieta opuściła flagę rozpoczął się wyścig...

Wszyscy ruszyli z piskiem opon.
Ja jadę tylko 100 km/h. Niech się cieszą.
Minęłam pierwszy zakręt.
Przyśpieszyłam.
Wyminęłam prawie wszystkich. Zostało dwóch.
Przyśpieszyłam do 180 km/h.
Wyprzedziłam przedostatniego. Został jeden. Nowy.
Ostatni zakręt.
Jechałam 240 km/h.
400 metrów od mety wyprzedziłam nowego.
Uwaga...linia mety.
Wygrałam. Zostałam zwycięzcą tego cholernie prostego wyścigu. Zatrzymałam ścigacz i zeszłam z niego. Zauważyłam jak ten nowy ściąga kask i rzuca nim o ziemie. Chwila...to Luke. To blondasek był ten nowym zawodnikiem.
- Ty- wskazał na mnie- Dlaczego nie zdejmujesz kasku. Boisz się, że każdy wystraszy się twojej gęby. Na pewno oszukiwałeś. Nikt, powtarzam nikt jeszcze ze mną nie wygrał- powiedział mocno wkurzony.
- Ja?- zapytałam- Myślisz, że boję się pokazać swoją, jak to można wywnioskować po twojej wypowiedzi, brzydkiej gęby? Nigdy. Słuchaj Luke- gdy wypowiedziałam jego imię naprężył swoje mięśnie- mnie każdy w tym i nie tylko tym mieście zna. Ciebie natomiast garstka ludzi. A co do oszustwa. Ja zawsze wygrywam. Nigdy nie oszukuje. Natomiast nie wiem jak z tobą- powiedziałam już nieco wkurwiona.
- Zdejmij ten zasrany kask Jasmine, niech wie kto z nim wygrał- powiedział mi na ucho Zayn.
- Okej, już zdejmuje, a ty- wskazałam na blondasa- szykuj się na ogromną niespodziankę.
Odpięłam kask i powoli zdjęłam go z głowy. Potrząsnęłam głową tak, żeby włosy się dość normalnie ułożyły. Kask wzięłam pod pachę i podeszłam do Luke'a. Zdziwienie wymalowane było na jego twarzy.
- Taaa, zdziwiony, prawda Luke? A odpowiedź na twoje wcześniejsze pytanie. Jasmine. Nazywam się Jasmine- powiedziałam i poszłam w stronę moich przyjaciół.
- Jas, widziałaś jego minę?- zapytał ledwo trzymający się na nogach Will. Powiem wam jedno ten człowiek ma najbardziej zaraźliwy śmiech na tej planecie.
- Oczywiście, że tak- powiedziałam przez śmiech.
Po wyścigach postanowiliśmy chwilę porozmawiać ze znajomymi. Jedyna wiadomość, która mnie ucieszyła to to, że nigdzie nie było Luke'a i reszty. O 2:17 postanowiliśmy się zbierać, jutro szkoła, trzeba się wyspać...i tak pewnie zaśpię ale cóż. Powiedziałam Zayn'owi, żeby przyprowadził mi jutro motor i poszłam w stronę mojego samochodu. Odwiozłam Will'a i Zoe, a następnie pojechałam do siebie. Wjechałam do garażu i od razu skierowałam się w stronę sypialni. Wzięłam piżamę (w moim przypadku była to tylko bluzka mojego brata i majtki) i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż i ubrałam piżamę. Umyłam zęby, a włosy spięłam gumką w koński ogon. Wyszłam szybko z łazienki i kiedy byłam przy łóżku rzuciłam się na nie. Tak, rzuciłam się, nie położyłam się lub usiadłam. Ja po prostu leżałam twarzą do poduszki nie mając siły na nic. Ustawiłam tylko budzik w telefonie i podłączyłam go do ładowarki. Po kilku minut znalazłam się w krainie snów...
Drrrrrr, drrrrrr, drrrrrr...
-Kuźwa, gdzie jest ten zasrany telefon- wyklinałam telefon kiedy jakimś cudem rano, nie mogłam odszukać go ręką na łóżku.
Kiedy po kilkudziesięciu sekundach udało mi się go w końcu wyłączyć, mozolnie wstałam z mojego wygodnego łóżka. Weszłam do garderoby i poszukałam jakiś ciuchów do szkoły. Kiedy w końcu je znalazłam, poszłam do łazienki gdzie wykonałam moją poranną toaletę. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż, a usta dopracowałam szminką w kolorze zbliżonym do odcienia moich naturalnych ust. Dzisiaj odpuściłam sobie kreski eyeliner'em. Ubrałam ciuchy, a włosy związałam w kucyk. Spakowałam potrzebne książki do szkoły i zeszłam na dół. Od razu skierowałam się do kuchni. Z szafki wyjęłam miskę i wsypałam do niej płatki. Nalałam jeszcze do niej mleka i wsadziłam na minutę do mikrofalówki.
Kiedy byłam już najedzona zobaczyłam że jest już 7:49. No cóż, spóźnię się pomyślałam. Wzięłam deskorolkę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i zaczęłam jechać w stronę szkoły. Szczerze? Nie śpieszyło mi się. Dotarcie na czas do istnego piekła jest, w moim przypadku, niemożliwe. Po 15 minutach byłam na miejscu. Wjechałam na korytarz i podjechałam do mojej szafki. Wsadziłam do niej deskorolkę i niepotrzebne mi na razie książki. Zostało mi jeszcze 25 minut pierwszej lekcji, także postanowiłam pójść do sali, w której się ona odbywała. Znalazłam ją i weszłam, pani tylko popatrzyła na mnie i wróciła do omawiania tematu lekcji. Pewnie się dziwicie dlaczego nie zaczęła wrzeszczeć...no cóż, każdy nauczyciel wie, że ja zawsze się spóźnię na pierwszą lekcję i nic tego nie zmieni. Spojrzałam w kierunku Zoe, zajęła dla mnie miejsce. Kiedy szłam do ławki zauważyłam Azjatę a obok niego Luke'a, który zwyczajnie się na mnie gapił. Powiem wam jedno...coś sądzę, że ten rok będzie pełen niespodzianek.
Koniec 3 lekcji, mieliśmy teraz najdłuższą z przerw. W końcu! Przez ten czas Hemmings nie podchodził do mnie, ani nie zaczepiał. Razem z Zoe poszłyśmy do swoich szafek zanieść książki. Will powiedział, że będzie czekał na nas na naszym miejscu na stołówce. A to, że z Zoe mamy obok siebie szafki postanowiłyśmy iść zanieść książki razem. Kiedy doszłyśmy od razu wpisałam odpowiedni szyfr i otworzyłam szafkę, wrzuciłam do niej książki i wzięłam jabłko i wodę. Kiedy zamknęłam szafkę zobaczyłam jak ktoś, a raczej Luke, opiera się o szafkę obok.
- Siema Momsen, wiesz co? Nie wiedziałem, że chodzisz do mojej klasy- powiedział i uśmiechnął się zadziornie.
- Hemmings...cóż za powitanie. I wiesz co? Ta klasa nie jest twoja, zrozumiałeś. W tej szkole nikt Cię nie zna. Każdy ma cię w dupie. Ja, jestem postrachem szkoły. To ja jestem mistrzem- powiedziałam zaciskając mocno pięści- Takie małe pytanko...Jakie to uczucie kiedy chłopak przegra z dziewczyną, co?- powiedziałam i odeszłam z Zoe w stronę stołówki.
Gościu nie wie z kim zadarł. Każdy w tym mieście mnie zna i się mnie boi. Niektórzy boją się nawet spojrzeć...no ale kurwa mać, ja od samego wzroku nie zabijam. Po kilku minutach doszłyśmy na stołówkę. Przeszłyśmy przez całą i wyszłyśmy na powietrze, tam znajdowało się kilka stolików, w tym nasz. Podeszłyśmy do Will'a i zajęłyśmy miejsca. Usiadłam tyłem do wszystkich, było to moje częste miejsce. Nigdy nie obchodziło mnie to co robią inni. Najważniejsze było to, że zawsze byłam z Zoe i Will'em. W szkole nic innego nie było mi potrzebne. Zaczęliśmy rozmawiać o imprezie, która miała się u mnie odbyć wieczorem. I szczerze mówiąc chyba temat ten był numerem jeden w całej szkole. Ale jedno już postanowiłam, będzie to ostatni impreza u mnie.

             7 godzin później...

Lekcje skończyły się 3 godziny temu, a ja zamiast szykować dom na imprezę leże na łóżku i leże. W końcu postanowiłam wstać i pojechać po kilka... może kilkadziesiąt butelek alkoholu, wódki i bóg wie czego jeszcze. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę garażu. Usiadłam do mojego białego Land Rover'a i pojechałam w stronę Tesco. Kiedy byłam już na miejscu od razu poszłam na dział z alkoholem. Powiem wam jedno...brałam to w masowych ilościach. Poszłam jeszcze po kilkadziesiąt butelek Coca-Coli i Pepsi. Na samym końcu weszłam na dział z chipsami. Wzięłam po kilkanaście paczek z każdego rodzaju. Obładowana ruszyłam do kasy. Widziałam jak twarz kasjerki z "w dupie to mam" zmieniła się na "o huj, po co jej tyle tego?!". Zaśmiałam się pod nosem. Często bywałam w tym sklepie z taką ilością produktów...no cóż, może nie był to alkohol, ale słodycze jak najbardziej! Zapłaciłam za produkty i poprowadziłam wózek do samochodu. Mozolnie wyciągałam wszystkie zakupy i wkładałam je do bagażnika. Po męczących 15 minutach miałam zapakowany cały bagażnik. Wlazłam do samochodu i odpaliłam go. Po 20 minutach ostrożnego jechania dotarłam do domu. Światło się paliło, co oznaczało jedno... Will i Zoe zaczynają jakby to powiedzieć...urządzać imprezę. To zawsze oni wszystko przygotowywują, czyli organizują DJ'a, zajmują się domem, tak żeby wszystko wyglądało jak najlepiej. Tylko potem sprzątać im się nie chce i zostaję z tym wszystkim sama.
     
        Do: Debil #1
   "Thompson, na zewnątrz już i pomożesz mi z tymi całymi zakupami!!"
        Od: Debil #1
   "Daj mi 2 minuty :*"

Tak jak napisał tak było. Niecałe dwie minuty potem zauważyłam niebieską czuprynę mojego przyjaciela. Przywitałam się z nim i razem zaczęliśmy wnosić zakupy do kuchni. Po 40 minutach wszytko znajdowało się już w kuchni. Znajdowały się tam też z 300 plastikowych kubeczków. Poprosiłam Will'a i Zoe, żeby wszystko już przygotowali, a ja pójdę się przebrać. Tak jak mówiłam, tak zrobiłam. Weszłam po schodach i od razu skierowałam się w stronę mojego pokoju. Weszłam do garderoby i poszukałam jakieś ciuchy na imprezę. Wyszło na to, że ubrałam koszulę w zielono-czarną kratę, granatowe jeansy i tego samego koloru Conversy. Następnie zrobiłam smoky eye's. Na samym końcu podkreśliłam usta krwisto czerwoną szminką. Włosy natomiast tylko rozpuściłam. Miałam już wychodzić, kiedy do pokoju wpadła rozzłoszczona Zoe z wielką plamą na sukience.
-Jas, musisz mi pomóc- powiedziała.
-Od razu mówię, że nie mam tylu sukienek jak ty- powiedziałam do dziewczyny i pociągnęłam ją w stronę garderoby.
Zoe usiadła na fotelu, a ja zaczęłam przeszukiwać garderobę w celu znalezienia sukienki dla niej. Odnalazłam 5, moim zdaniem, ładnych sukienek. Nie miałam ich dużo, bo prawie cały czas chodzę w spodniach, natomiast Zoe odwrotnie. Prawie nigdy nie chodzi w spodniach. Słyszałam jak impreza zaczęła się na dole...no cóż, Will się nią sam zajmie przez co najmniej 15 minut.
Kiedy w końcu dziewczyna wybrała sukienkę, poszła do łazienki w celu przebrania się. 10 minut potem byłyśmy gotowe i wyszłyśmy z pokoju. Nawet na górze można było już poczuć smród jaki wywołała ta impreza. Zeszłyśmy po schodach i dostałam ogromnego szoku, na dole było z 200 ludzi, zawsze było ze 100. Można było zauważyć, że połowa jest już naćpana lub podpita. Na kanapie siedział Will, Zayn, Harry i Louis. Cała czwórka miała w rękach kubeczki z jak mniemam alkoholem. Przywitałyśmy się z nimi i usiadłyśmy, ja pomiędzy Will'em a Harry'm, a Zoe obok Louis'a. Po kilku minutach słuchania 'ciekawej' opowieści Zayn'a o tym jak pokonałam tego nowego miałam dość. Powiedziałam Will'owi, że idę się napić. Nic nie powiedział, tylko kiwnął głową i dalej śmiał się z tego co opowiadał Zayn. Mozolnie wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę kuchni, gdzie znajdował się, moim zdaniem, roczny zapas alkoholu. Kiedy znajdowałam się już w środku, poszłam po plastikowy kubeczek i nalałam do niego jakiegoś nie znanego mi dotąd alkoholu. Wzięłam jednego ogromnego łyka i w ten sposób opróżniłam kubek. Poczułam jak ciecz rozpala mnie od środka. Postanowiłam, że jutro nie pójdę do szkoły, także mogłam sobie dzisiaj troszkę zabalować. Nalałam sobie do kubeczka wszystkiego po trochu i od razu opróżniłam. Czułam jak wypite przeze mnie procenty, mają nade mną przewagę, a prościej mówiąc nie byłam trzeźwa. Po jeszcze kilku kolejkach odłożyłam kubek i poszłam na parkiet, a raczej na środek salonu.


Po 2 godzinach tańczenia na 'parkiecie' miałam wrażenie, że ktoś mnie cały czas obserwuję. Lecz jak się odwracałam nie mogłam znalazłam nikogo kto wyglądał podejrzanie. Przeprosiłam na chwilę chłopaka, z którym tańczyłam i poszłam do kuchni w celu nalania sobie kolejnego drinka. Kiedy szłam do kuchni w tłumie mignęła mi poznana niedawno blond czupryna. I szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to, ponieważ zazwyczaj po takiej ilości alkoholu mam zwidy...bardzo często. Kiedy znalazłam się przy drzwiach od kuchni zauważyłam zapłakaną Zoe. Nie zważając już na nic, skierowałam się w stronę płaczącej przyjaciółki. West rzadko płacze, nie pamiętam nawet kiedy ostatnio, dlatego musiało być to coś poważnego. Kiedy usiadłam obok Zoe, ta automatycznie się do mnie przytuliła. Czułam jak jej łzy moczą moją bluzkę, lecz nie obchodziło mnie to.
- Zee, co się stało?- zapytałam dziewczynę.
- Bo, bo...no Ian...on zaciągnął mnie do pokoju, i, i, i...tam się do mnie dobierał, krzyczałam ale to nic nie dało...gdyby nie taki jeden Azjata...on, on by mnie zgwałcił- gdy tylko Zoe powiedziała od nowa zaczęła płakać, natomiast we mnie coś pękło.
Krew we mnie cały czas buzowała, dlatego gdy tylko zaprowadziłam dziewczynę do pokoju gdzie od razu zasnęła, zeszłam na dół poszukać Ian'a. Powiem wam jedno, dostałam kurwicy, kiedy okazało się, że ten bydlak pojechał sobie do domu. I w takim momencie chciałam tylko się rozluźnić. Nic więcej. Zauważyłam jak nasza ekipa siedzi w tym samym miejscu co na początku, czyli na kanapie.
- Ludzie, potrzebuję czegoś, żeby się rozluźnić- powiedziałam i zobaczyłam jak Zayn się rozweselił.
- Mała, nie mogłaś powiedzieć wcześniej- gdy to powiedział od razu wyłożył na stół saszetkę z białym proszkiem w środku. Po wciągnięciu go, tradycyjnie urwał mi się film.

2 komentarze:

  1. Witaj!
    Znalazłam się na tym blogu, szukając czego do przeczytania.
    No i mamy.
    Twój blog ląduję w moich ulubionych blogach. Pisz dalej.
    Plus za to,że piszesz na blogerze.
    Lubię Selenę. Będzie mi się miło czytać.
    Więc..czekam na następny rozdział <3




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę miło mi jest to słyszeć/czytać <3
      Dziękuje ^^

      Usuń